poniedziałek, 30 marca 2020

Rozdział dziewiąty. Komplikacji ciąg dalszy...

   Wielka Sala w Ilvermorny miała podobny układ jak ta w Hogwarcie, lecz żaden z uczniów nie przestrzegał tego, aby siedzieć przy stole przypisanym do jego domu. Każdy siedział tam, gdzie miał ochotę. Wyjątek stanowili nauczyciele, ale i ci czasami naruszali granice swojego stołu. Pomimo wczesnej godziny wielu uczniów już pałaszowało swoje śniadania. 
   –  Jak to się stało, że nie powiedziałaś rodzicom o tej wymianie? – Katniss spojrzała na Jenn, nie dowierzając w to, co przed chwilą usłyszała.
   – I tak pewnie zignorowaliby moją wiadomość – odpowiedziała, nawet nie podnosząc wzroku znad śniadania. – Oni do tej pory uważają, że magia jest wymysłem wyobraźni, a Hogwart to jakaś tajemnicza sekta.
   – Ale jakby nie patrzeć, to twoi rodzice…
   – Którzy zadecydowali o całym moim życiu.
   – Co masz na myśli?
   – Chcą, żebym poszła na mugolskie studia. Uważają, że skoro mają pieniądze, to mogą wkupić mnie na uniwersytet. Pomimo tego, że nie chodzę do liceum.
   – Masz jakiś plan na to wszystko?
   – W pewnym sensie tak.
   – W pewnym?
   – Tak. Jestem już pełnoletnia, zarówno w naszym jak i ich świecie. Już nie mogą mi dyktować, co mam robić.
   – Z tego, co mówisz, wynika, że nadal to robią.
   – I właśnie tutaj tkwi problem.  Póki z nimi mieszkam, mają ostatnie słowo.
   – Nie martw się. Kiedyś im to przejdzie – powiedziała współczująco Kat, po czym zajęła się swoim śniadaniem.
   Nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz, pomyślała rudowłosa, smętnie spoglądając na położone przed nią jedzenie.
   – Cześć, nie przeszkadzamy?
   Jenn i Kat spojrzały na przybyłe osoby – dwie dziewczyny, prawdopodobnie w ich wieku. Jedna z nich była brunetką o głębokich niebieskich oczach, a druga blondynką o tajemniczych zielonych tęczówkach. W swoim towarzystwie wyglądały niczym Yin i Yang. 
   – To zależy – zaczęła Katniss. – Chcecie czegoś?
   – W zasadzie to tak – odpowiedziała blondynka. – Organizujemy spotkanie dla uczniów z wymiany, aby pomóc wam zaaklimatyzować się w naszej szkole.
   – I w sumie szukamy was wszystkich – brunetka rozejrzała się po sali. – Nie wiecie może, gdzie jest reszta?
   – Są dwie opcje. Pierwsza: pewnie jeszcze śpią, a druga… – zastanowiła się przez chwilę Katniss.
   – A druga opcja jest taka, że śpią – dokończyła za nią Jennifer.
   – Rozumiem. Jak tylko ich zobaczycie, przekażcie, że spotykamy się jutro o 19:00 na dziedzińcu.
   Gdy dziewczyny miały już odejść, blondynka odwróciła się w stronę Jennifer i Katniss.
   – Tak przy okazji, jestem Bonnie, a to Natalie. 
   – Jakbyście czegoś potrzebowały, możecie do nas zagadać – dodała Natalie, po czym obie ruszyły do wyjścia.
   – One mi kogoś przypominają – zagadnęła Jenn, do swojej przyjaciółki.
   – Naprawdę? 
   Rudowłosa spojrzała na Katniss. Jej wzrok ukazywał w tym momencie tylko jedno – pytasz, jakbyś nie wiedziała.
   – Jeśli masz na myśli nas, to nikt nie jest tak zdrowo kopnięty jak my – zaśmiała się Kat. – Jesteśmy jedyne w swoim rodzaju.
   – I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od podróży do Hogwartu.
   – No dobrze, ale to nie pora na wspominki – wzrok brunetki próbował wwiercić się w duszę Jenn. – No, to teraz, siostrzyczko, może porozmawiamy sobie o tobie, Brynnie i waszej miesięcznicy...


   Śniadanie trwało już jakiś czas. Widać było niezręczność, jeśli chodzi o kilkoro uczniów z wymiany. Jak wielu nastolatków, trzymali się głównie stworzonych przez siebie grupek. Tylko kilkoro z nich postanowiło poszerzyć swoje znajomości. Kiedy wszyscy spożywali swoje śniadanie lub rozmawiali z przyjaciółmi, dyrektor Ilvermorny dostojnym krokiem przeszedł na środek Wielkiej Sali.
   – Chciałbym prosić was o uwagę – jego donośny głos rozległ się po całym pomieszczeniu. – Jak już zdążyliście zauważyć, przybyło nam kilka nowych twarzy. Z tej okazji chciałbym ogłosić, że w najbliższy weekend odbędzie się bal na ich cześć.
   Duża część uczniów nie kryła zadowolenia.
   – Wiem, że czasu jest mało, więc ogłaszam, że lekcje w dniu jutrzejszym są odwołane. A teraz proszę rozejść się do klas. 
   – Co mamy pierwsze? – spytała Kat, kończąc zajadać się miską płatków kukurydzianych.
   – Opiekę nad Magicznymi Stworzeniami, kotku – odpowiedział stający za dziewczyną Josh i pocałował ją w czubek głowy. – I w sumie tylko to.
   – Naprawdę?
   – Tak, ale dwie godziny.
   – Josh! Zabieraj dziewczyny i chodź wreszcie! – Leon stał w drzwiach, nerwowo spoglądając na zegarek. – Zaraz się spóźnimy!
   – To trzeba było tyle nie spać – powiedziała Jenn, gdy mijała blondyna.


   Sala wypełniła się po brzegi uczniami. W Ilvermorny lekcje przeprowadzano całym rokiem, a nie tak jak w Hogwarcie – z podziałem na domy. Wszyscy w skupieniu czekali ba przybycie profesora, gdy nagle w drzwiach pojawił się dobrze zbudowany mężczyzna o ściętych na krótko brązowych włosach i lekko zaróżowionej twarzy. Szybkim krokiem pokonał dystans do biurka stojącego na środku sali. Uważnym wzrokiem spoglądał na uczniów, a w szczególności na uczennice, uśmiechając się przy tym pod nosem.
   – Większość z was mnie zna, ale widzę tu też pełno nowych twarzy – spojrzał na zgromadzonych z szerokim uśmiechem. – Nazywam się Jasper Davis i jak już się pewnie domyśliliście, jestem waszym nauczycielem Opieki nad Magicznymi Stworzeniami. – przeniósł wzrok na jedną z uczennic. – Macie jakieś pytania?
   – Ja mam pytanie – Katniss szybko podniosła rękę z tajemniczym uśmiechem na twarzy.
   – Proszę, panno…?
   – Connors.
   – Ach. Uczennica z wymiany. Proszę, co to za pytanie?
   – Czy będziemy na pana zajęciach pobierać spermę od jednorożców? – spytała.
   Przez chwilę salę wypełniała głucha cisza, ale już po chwili rozległy się w niej śmiechy uczniów.
   – Żebyś ty była taka chętna w innych sprawach – szepnął jej do ucha Josh.
   – Zamknij się – syknęła w jego kierunku.
   – Em, no cóż... – profesor zrobił się trochę czerwieńszy. Odchrząknął, starając się zamaskować uśmiech. – Nie sądzę, by to było konieczne. Czy mogę teraz zadać pytanie tobie?
   Zawahała się przez moment
   – Oczywiście.
   – Jak sobie pani radzi z pismem runicznym?
   – Niezbyt, a o co chodzi?
   – Pytam, ponieważ uwielbiam czytać karne referaty uczniów napisane pismem runicznym. 
   – Przecież uczy pan opieki.
   – Owszem, dlatego referat będzie o różnicach między mantykorą i chimerą. Ma pani na to tydzień. Zrozumiano?
   – Tak – przyznała z pokorą.
   – Dobrze. Ktoś ma jeszcze jakieś pytanie?
   – Dlaczego jesteśmy w sali, a nie na zewnątrz? – spytał jakiś rudowłosy chłopak.
   – To jest dobre pytanie. Dlaczego jesteśmy tutaj, a nie na dworze? – zamyślił się przez chwilę. – Dzisiaj zajmiemy się smokami, jednak jak na razie będzie to teoria.
   – To nie wyjaśnia, dlaczego jesteśmy w sali – stwierdziła Natalie.
   – Zaraz wam wyjaśnię, tylko muszę zrobić jedną rzecz – machnął różdżką, a przed uczniami pojawiły się złożone na pół karteczki. – Na tych karteczkach jest napisane imię waszego partnera i nazwa smoka, którego będziecie musieli opisać. Reklamacji nie przyjmuję.
   Profesor rozsiadł się za biurkiem, zadowolony z tego, co postanowił. Był ciekaw, jakie rezultaty przyniesie ta współpraca. Rozejrzał się po uczniach szukających swoich partnerów.
   – Z kim jesteś? – zagadnęła Jenn swoją przyjaciółkę.
   Katniss zerknęła na karteczkę.
   – Z Natalie Rogers – szukała wzorkiem dziewczyny. – To chyba ta ze śniadania.
   – Możliwe, że to ona.
   – A ty, z kim jesteś?
   – Już sprawdzam – rudowłosa rozłożyła karteczkę. Z niedowierzaniem przeczytała, kto został jej partnerem. – Niemożliwe…
   – Powiedz.
   Jennifer ciężko westchnęła i podała karteczkę Katniss. Dziewczyna przeczytała nazwisko i domyśliła się, dlaczego jej przyjaciółka zmarkotniała.
   – Aaron…

   Josh wyrwał karteczkę Aaronowi.
   – No, pochwal się, z kim jesteś!
   Kiedy zobaczył właściwe imię, niemal wybuchnął śmiechem. Niemniej Drauffen nic sobie z tego nie robił. Od kilku minut nie potrafił zmyć z twarzy szerokiego uśmiechu.
   – No, idź do niej. Wiem, że tego chcesz – Josh, nie przestając się uśmiechać, lekko popchnął przyjaciela, aby ten podszedł do dziewczyny. Ten z lekkim uśmiechem podreptał do rudowłosej.
   – Cześć, Jenn.
   – Aaron… Cześć.
   – Wygląda na to, że będziemy współpracować. Cieszę się z takiego obrotu spraw.
   – Doprawdy?
   – Owszem, znamy swoje możliwości, więc pójdzie nam łatwiej.
   Jasper spojrzał na utworzone pary i uśmiechnął się szeroko.
   – No dobrze, skoro już znaleźliście swoje pary, to możecie iść szukać materiałów. 
   – No, to idziemy do biblioteki – zagadnął z uśmiechem Aaron.
   – A wiesz, gdzie ona jest?
   – W sumie to nie – zastanowił się przez chwilę. – A ty wiesz?
   – Na twoje szczęście tak.


   W szkolnej bibliotece uczniowie szóstego roku próbowali znaleźć informacje o smokach potrzebne do zadania. Chyba nigdy to pomieszczenie nie było tak oblegane, jak w tej chwili. Zdawać by się mogło, że niektórzy z nich byli w niej po raz pierwszy podczas swojej edukacji. 
   – Znalazłeś coś? – spytała Jennifer, próbując dosięgnąć książkę stojącą na wysokiej półce.
   – Coś mam, ale możemy spróbować znaleźć więcej – pojawił się za dziewczyną i bez problemu zdjął książkę z półki. – Jesteś pewna, że znajdziemy w niej jakieś informacje?
   – Okaże się, jak ją przejrzymy.
   – A tak w ogóle, jakiego smoka mamy opisać?
   – Nie przeczytałeś na swojej kartce?
   – Gdyby znalazło się na niej cokolwiek poza twoim imieniem, to bym wiedział.
   – Musimy opisać Żmijozęba Peruwiańskiego.
   – No, to bierzmy się do roboty.
   – Nie uzgodniliśmy jednego.
   – Czego?
   – Kto to będzie zapisywał.
   Aaron zamyślił się przez chwilę, spoglądając, co chwilę to na stos książek, jaki zgromadzili, to na leżące obok pergaminy, to na Jennifer siedzącą naprzeciw niego. 
   – Może o to zagramy?
   – Co powiesz na kamień–papier–nożyce?
   – W porządku.

   Uczniowie spędzili w bibliotece sporo czasu. Na zewnątrz zaczęło się już ściemniać. Większość z nich dawno się poddała i postanowiła napisać swoje zadanie na szybko. Jednymi z wytrwałych okazali się Aaron i Jennifer. Rudowłosa przeglądała książki i mówiła, co chłopak ma zapisać.
   – Nie mogę uwierzyć, że przegrałem.
   – No już… Nie przeżywaj – uśmiechnęła się do niego. – Ile już mamy?
   – Prawie cztery strony. Chociaż patrząc na to, jakie mam pismo, samych informacji pewnie będzie mniej. 
   – Nie jest takie tragiczne.
   – Dzięki – spojrzał z powątpieniem na zapisane pergaminy. – Może już skończymy? Trochę mi ręka odpada.
   – No dobrze – zaśmiała się cicho. – Powinno wystarczyć.
   – Za tę moją ciężką pracę należy mi się nagroda.
   – Nagroda?
   Aaron delikatnie się uśmiechnął.
   – Może przejdziemy się na spacer? Jak przyjaciele.
   – No nie wiem…
   – Nie mów, że już się nie przyjaźnimy.
   – Pewnie, że się przyjaźnimy.
   – Świetnie. To idziemy na spacer.
   – A co z tymi książkami?
   – Wrócimy posprzątać – schował pergamin do torby i wyciągnął rękę do Jennifer. – Idziemy?
   – Tak.

   Spacerowali po dziedzińcu już od kilku minut. Jenn wbrew obawom zdawała się cieszyć tą chwilą, którą spędzała w towarzystwie Aarona. Czuła się przy nim wyjątkowo swobodnie. Ciągle było słychać ich śmiechy.
   – Naprawdę tak się stało?
   – Oczywiście. To najzabawniejsza sytuacja, jaka przytrafiła się Lucasowi. 
   – Nadal się zastanawiam, jak można się zaklinować na schodach.
   – Nie wiem. Ale nigdy o tym przy nim nie wspominaj, bo nie wybaczy mi, że komuś o tym powiedziałem.
   – W porządku. Nie będę tego wspominać.
Czarodziej potraktował ją czułym spojrzeniem.
   – Cieszę się, że zgodziłaś się na ten spacer.
   – Ja też – uśmiechnęła się, stając przed nim. – Naprawdę przyjemnie spędziłam z tobą czas.
   – Miło to słyszeć.
   Aaron powoli zbliżył swoją twarz do twarzy Jennifer. Dziewczyna przez moment stała bez ruchu, lecz po chwili ona również przysunęła się do chłopaka. Po chwili wahania ich usta złączyły się w pocałunku. Aaron zaczął delikatnie głaskać dziewczynę po włosach, tymczasem Jenn podniosła kąciki ust, nie przerywając pocałunku. W tej chwili liczyli się tylko oni. Na niebie zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy, co tylko dodawało uroku całej sytuacji. 
   – Nie sądziłem, że to się kiedyś wydarzy – wyszeptał, stykając się z nią czołem.
   Jenn spojrzała na niego z szeroko otwartymi oczami, uzmysławiając sobie, co właśnie zrobiła. Bez słowa pobiegła w stronę wejścia do zamku, zostawiając Aarona samego i skołowanego.
   – Co ja narobiłem...


   – Myślisz, że ten pomysł wypali? – Shadow wpatrywał się w pierścionek zamyślonym wzrokiem.
   – Jeżeli cię kocha, powie „tak”, nawet jeśli oświadczysz się w najmniej romantyczny sposób.
   Czarodziej westchnął.
   – Jesteśmy razem już cztery lata, ale takie pytanie to zawsze wielki stres. Może jest ze mną tylko dla…
   – No, dla czego? – zapytał sceptycznie i zmierzył go wzrokiem od góry do dołu.
   – Czy ty sugerujesz, że nie mam jej nic do zaoferowania? – oburzył się. – Zawsze stawiam jej potrzeby przed moimi i staram się wygospodarować dla niej jak najwięcej wolnego czasu, żebyśmy mogli spędzić go razem. Kiedy ma gorszy dzień, rozmawiam z nią tak długo, aż zacznie się znowu uśmiechać, a nie wspomnę już nawet o regularnym pisaniu listów. Uwielbiam czytać jej listy. Często wspomina w nich, jak spędza każdy dzień, co robi, czego się nauczyła i że bardzo za mną tęskni. Nie istnieje dla mnie nikt ważniejszy od niej.
   Railey przysłuchiwał się całej wypowiedzi z uśmiechem na ustach. Podziwiał tego chłopaka i cholernie mu zazdrościł. Miał nadzieję, że on też kiedyś zazna tego szczęścia.
   Założył ręce za głowę i wlepił wzrok w sufit.
   – Nie ma opcji, że się nie zgodzi – podsumował.
   – Tak myślisz?
   – Opowiadasz o niej w taki sposób, jakby była, co najmniej miłością twojego życia. Nie mam, co do tego wątpliwości.
   Shadow niespodziewanie zarumienił się jak nastolatka przeżywająca swoje pierwsze poważne zauroczenie.
   – Chciałbym oświadczyć się jej podczas świątecznego balu.
   – Przy tych wszystkich ludziach? Nie uważasz, że to wywrze na niej swego rodzaju presję?
   – Skąd – machnął ręką. – Może będzie trochę zdezorientowana i przede wszystkim zaskoczona, ale nigdy nie należała do osób, które przejmują się swoim otoczeniem. Daję głowę, że w takim momencie jej wzrok skoncentruje się na mnie, a nie na tym całym zgromadzeniu wokół.
   – W takim razie życzę ci powodzenia i trzymam kciuki. Gdybyś potrzebował pomocy w przygotowaniach, możesz na mnie liczyć.
   – Dzięki. To wiele dla mnie znaczy.
   Nagle drzwi otworzyły się z rozmachem i do pokoju wpadła zapłakana Jennifer. Dylan i Lucas spojrzeli na nią z niemałym zdziwieniem.
   – Jenn, co jest? – odezwał się zatroskanym głosem Railey.
   – Pocałowałam go – wydukała.
   – Kogo?
   Zacisnęła usta w cienką linię i zerknęła na Lucasa. Zaraz potem z powrotem przeniosła wzrok na kuzyna.
   – Aarona.
   Shadow natychmiast zerwał się na równe nogi i wybiegł z pokoju. Dylan nie chciał zgadywać, co miał w zanadrzu. Mógł spodziewać się po nim dosłownie wszystkiego.
   – Jak… Jak do tego doszło? – zapytał, przesuwając się na brzeg łóżka, jednocześnie robiąc miejsce Jennifer.
   Dziewczyna usiadła na pościeli i wzięła głęboki wdech.
   – To jakoś… samo wyszło…
   – Jenn, to nie jest zabawne – spoważniał. – Co wami kierowało, do cholery?
   – Nie wiem, ok?! Byliśmy na dziedzińcu, poszliśmy na spacer, zaczęliśmy rozmawiać i… – chwyciła się za głowę. – Co ja najlepszego zrobiłam…
   Czarodziej przysunął się do dziewczyny i mocno ją objął. Nastała chwila ciszy.
   – Przecież Brynn i ja nie mamy żadnych problemów.
   – A może po prostu tego nie zauważyłaś?
   Nie miała o tym pojęcia, ale wiele rzeczy jej umykało. Na przykład sposób, w jaki patrzył na nią Drauffen. Każdy zdawał sobie z tego sprawę – oprócz niej.
   – Może – przyznała po zastanowieniu. – Co nie zmienia faktu, że czuję się podle.
   – Mała, to nie koniec świata – próbował ją pocieszyć.
   – Nie koniec świata? Z tego, co mi wiadomo, twój związek skończył się kilka lat temu, a ty dalej nie chcesz znaleźć nikogo innego, bo czujesz się jakbyś miał kogoś na boku. Ja mam chłopaka, a pocałowałam Aarona. Jestem w dużo gorszej sytuacji niż ci się wydaje.
   Cios poniżej pasa. Nie lubił tego tematu i unikał go jak ognia – nawet w rozmowie z Jennifer.
   – Posłuchaj, jest już późno. Powinnaś pójść spać, a rano pomyślimy, co dalej.
   – Zbywasz mnie?
   – Jenn, przestań. Chodzi o to, że dzisiaj już nic nie wskórasz – wytłumaczył. – Chyba nie pójdziesz teraz do Brynna i nie wyśpiewasz mu, co właśnie zrobiliście?
   Miał rację.
   – Mogę dzisiaj spać u ciebie?
   Uśmiechnął się.
   – Łóżko nie jest bardzo szerokie, ale myślę, że jakoś się zmieścimy.
   – W takim razie skoczę do siebie po jakąś piżamę i zaraz wracam.
   Kiedy wyszła, Dylan położył się na wznak i odpłynął myślami. To prawda, że już kilka lat nie miał kontaktu ze swoją drugą połówką, ale to było bardziej skomplikowane niż komukolwiek mogłoby się wydawać. Miał głęboką nadzieję, że kiedyś wszystko wróci do normy i znowu będą razem, ale z każdym dniem wątpił w to coraz bardziej. Żałował, że podjęli właśnie taką decyzję, ale nie mieli wielkiego wyboru. Czasami zastanawiał się jedynie…
   – Wróciłam – oznajmiła stojąca w progu Jennifer.
   Kiedy położyła się obok kuzyna, od razu zamknęła oczy.
   – Myślisz, że jakoś dam radę się z tym uporać?
   – Nie ma innej opcji – zapewnił i ucałował ją w czubek głowy. – A teraz przestać myśleć negatywnie i idź spać. Jutro czeka nas pracowity dzień.
   Cieszyła się, że miała go przy sobie. Zawsze mogła na niego liczyć, nawet w najbardziej kryzysowych sytuacjach. Właśnie, dlatego postanowiła pójść za jego radą i załatwić wszystko na spokojnie. Przecież Brynn na pewno jej wybaczy. Na pewno…
   – Dobranoc – szepnęła.
   – Dobranoc, gwiazdeczko.

niedziela, 16 grudnia 2018

Rozdział ósmy. Witaj Ilvermorny!


  Tuż po zejściu na ląd Drauffen rozejrzał się po porcie. W pewnym momencie zauważył znajomą twarz. Przez pierwsze kilka chwil nie mógł uwierzyć, że to ta sama osoba, którą spotkał kilka lat temu. Przekonał się o tym dopiero, kiedy ruszyła energicznym krokiem w jego stronę.
   – Aaron! – krzyknęła radośnie i rzucając się na szyję czarodzieja, skradła mu całusa.
Jennifer, Katniss i Brynn zaniemówili z wrażenia, a Josh i Leon spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Jedynie sam całowany pozostał niewzruszony.
   – Czy ty, aby nie przesadzasz? – zapytał, obejmując ją w odpowiedzi na jej gest.
   – Stęskniłam się za tobą – podała, jako swoje usprawiedliwienie.
   – To nie powód, żeby całować mnie znienacka, nie uważasz?
   – Masz rację, następnym razem cię ostrzegę – powiedziała rozbawiona.
   Tymczasem Aaron lekko się uśmiechnął i wywrócił oczami. Kiedy
w końcu odsunął się od swojej przyjaciółki, dokładnie się jej przyjrzał. Zgrabna sylwetka, jak zwykle modny ubiór, piękne długie włosy
w kolorze karmelu i roześmiane zielone oczy, które tak w niej uwielbiał. Wyładniała. I musiał przyznać, że też się za nią stęsknił.
   – A ja to powietrze? – Weber odezwał się nagle, wywołując u Katniss niemałe zdziwienie.
   – Jak zwykle nie może zostać pominięty – westchnął Aaron.
   – Tylko proszę mniej wylewnie, bo stojąca za mną szatynka cię zabije – rzucił żartobliwie, kiedy czarownica podeszła do niego niespiesznym krokiem z wyciągniętymi ramionami.
   – Przytulić kogoś jeszcze?
   – Proponuję najpierw się przedstawić – wtrącił Leon. – Brynn, Jennifer i Katniss patrzą na ciebie jak na kosmitkę.
   – Mój błąd – przyznała. – Nazywam się Felicia Fernandes. Przyjechałam tu na wymianę i będę uczyć się razem z wami.
   – Skąd znasz chłopaków? – zainteresowała się Katniss.
   Jennifer wciąż nie mogła wydobyć z siebie ani słowa.
   – To moja kuzynka – znowu wtrącił się Leon. – Poznałem ich ze sobą, kiedy byliśmy razem na wakacjach w Madrycie.
   – Całujesz wszystkich swoich znajomych? – Katniss zadała kolejne pytanie.
   – Kat, daj jej spokój. Dziewczyna po prostu lubi się przytulać – Josh zainterweniował niespodziewanie, przeczuwając, jak potoczy się dalsza rozmowa. Wiedział, że Aaron póki co woli tego uniknąć.
   – Wybaczcie, jeżeli was przestraszyłam.
   – Tu nie chodzi o nas – szatynka nie dawała za wygraną. – Aaron ma dziewczynę. Nie powinien całować innej.
   Felicia od razu odwróciła się w jego stronę i spojrzała na niego
z oburzeniem.
   – Masz dziewczynę? Trzeba było powiedzieć!
   – Nie dałaś mi szansy, moja droga…
   – Ok, punkt dla ciebie – przyznała. – Ale przecież…
   – Spokojnie, nic się nie stało – wtrącił i posłał jej przyjacielski uśmiech. – Zerwaliśmy krótko przed wyjazdem.
   – Przykro mi – powiedziała ze smutną miną, przytulając go w geście pocieszenia.
   – Mnie też jest przykro, Fel – oznajmił, chwytając piorunujące spojrzenie Josha.
   – Aaron… – czarodziej zaczął przeciągle, ale nie było mu dane skończyć.
   – To nie pora na zwierzenia. Muszę się gdzieś ukryć zanim dopadnie mnie… – urwał wpół zdania, przewracając się na ziemię, pod czyimś ciężarem. – Czy ty nigdy nie możesz przywitać się ze mną normalnie?
   – Wolę swój stary sposób; powalający – chłopak przyznał z dumą
i pomógł wstać Aaronowi. – Melduje się Lucas Shadow. Coś mnie ominęło?
   – Gdzie Bianca? – zainteresowała się Felicia. – Myślałam, że jest z tobą.
   – Moja piękna dziewczyna postanowiła dotrzeć tu spacerowym krokiem. Została w tyle razem z Louisem i Dylanem.
   – Dylanem? – zapytała.
   – To mój kuzyn – sprostowała Jennifer.
   – Zatem z chęcią go poznam – przyznała z uśmiechem, na co Lucas odchrząknął.
   – Tylko ostrożnie z kontaktem fizycznym – doradził. – Wystarczy, że podasz mu rękę.
   – Hej! – krzyknęła z udawanym oburzeniem. – To nie ja tutaj skaczę na ludzi.
   – Dzisiaj oboje na mnie skoczyliście, więc darujcie sobie rady na temat witania ludzi – podsumował Aaron.
   Podczas małych przekomarzanek przyjaciół, Louis, Dylan i Bianca zdążyli dotrzeć na miejsce. Dylan od razu podszedł do swojej kuzynki
i mocno ją przytulił.
   – Stęskniłem się za tobą, gwiazdeczko.
   – Dusisz mnie – powiedziała, ledwo łapiąc oddech, czym wywołała
u niego wybuch śmiechu.
   Tymczasem stojąca obok Louisa Felicia z zainteresowaniem przyglądała się całej sytuacji.
   – Przystojny – zauważyła.
   Kąciki ust czarodzieja podjechały lekko do góry.
   – Nie masz u niego szans.
   – Dlaczego? – zapytała zdziwiona.
   Louis pochylił się nad nią i szepnął jej na ucho kilka słów.
   – A, dlatego… – uśmiechnęła się prawie niezauważalnie i niespiesznie podeszła do Dylana. – Chyba się jeszcze nie znamy. Jestem Felicia – wyciągnęła do niego dłoń.
   – Dylan. Cała przyjemność po mojej stronie – odpowiedział nonszalancko, wywołując u dziewczyny ponowny uśmiech.
   Josh odchrząknął, dając do zrozumienia, że na dziś koniec poznawania nowych ludzi i już pora skierować się w stronę szkoły.
   – A gdzie podziewa się Diego? –  zwrócił się do Felicii.
   – Powiedział, że mamy na niego nie czekać, więc pewnie się spóźni.
   – A propos spóźniania się… – zaczął powoli Josh. – Idźcie przodem. Ja i Aaron was dogonimy.
   Kiedy przyjaciele dostatecznie oddalili się od grupy, Weber popatrzył na swojego towarzysza z nieukrywaną pretensją.
   – Dlaczego nie powiedziałeś mi o Arlene?
   Czarodziej wywrócił oczami.
   – Nie chciałem robić z tego sensacji – przyznał. – Załatwiliśmy to po cichu.
   – Załatwiliście to po cichu? – zirytował się. – Brzmisz jak jakiś przemytnik. Aaron, ostrzegałem cię, że…
   – To ona ze mną zerwała – powiedział nagle. – „Widzę, jak na nią patrzysz. Nie oszukuj się” – zacytował jej słowa. – Nie pozwoliła mi na choćby jedno słowo. Zdecydowała o tym sama.
   – Mam nadzieję, że nie będzie po tobie płakać.
   – Spokojnie, jest silniejsza niż myślisz. 

   Po wielu trudnościach ze znalezieniem świstoklika w końcu dotarli do monumentalnego zamku, w którym znajdowała się Szkoła Magii
i Czarodziejstwa Ilvermorny. Nie mogli wyjść z podziwu. Przy wejściu uczniów witają posągi przedstawiające założycieli – Izoldę i Jamesa.
   – Niesamowite – szepnął Josh, wpatrując się w posągi. – Ciekawe czy mnie też kiedyś taki postawią.
   – Tak, nagrobny. Sam tego dopilnuję – zaśmiał się Aaron.
   – Dzięki, na ciebie zawszę można liczyć.
   – Być może w przyszłości będziesz czarodziejem, który dokona wielkich czynów – przerwał im blondwłosy mężczyzna. – Może nie stójce tak na zewnątrz. Zapraszam do środka.
   Wnętrze zamku również robiło wrażenie. Okrągła sala ze stojącymi na środku czterema posągami przedstawiającymi magiczne stworzenia.
   – Każdy młodociany czarodziej, który zaczyna u nas naukę, jest przydzielany do jednego z czterech domów za pomocą posągu. Zależnie od tego, który się poruszy. Choć zdarzały się przypadki, gdzie uczeń mógł wybrać sam, ponieważ każdy posąg go wybrał.
   – To interesujące, ale chyba nie zdradził nam pan swojego imienia – zagadnęła Jennifer.
   – Naprawdę? Faktycznie, gdzie moje maniery... Nazywam się Edwin Starmoore, jestem tu dyrektorem. Witam was w Szkole Magii
i Czarodziejstwa Ilvermorny.
   – My także będziemy przechodzić przez ten przydział? – zapytał Josh, nie ukrywając tego, że chciałby zobaczyć ruszające się rzeźby.
   – Was to ominie, ponieważ nie zaczynacie nauki, tylko jesteście tu na wymianie. Pokoje również macie już przydzielone, więc z racji tego, że jest już cisza nocna możecie się w spokoju wypakować. Podejdźcie pojedynczo, to podam wam informacje, gdzie możecie znaleźć waszą tymczasową sypialnię. Wszystkie wskazówki otrzymacie na tej karteczce. Rano przyjdą po was prefekci.
   – A myślałem, że będę miał pokój z tobą…
   – Josh, przecież nie masz pewności, że będziemy w osobnych. Fakt dostanę kartkę przed tobą, ale trzeba być dobrej myśli – zaśmiał się Aaron na widok twarzy Josha.
   – Nie ociągać się, chyba nie chcecie spędzić całej nocy w głównej Sali?

   Aaron wszedł do pokoju i od razu opadł na jedno z wolnych łóżek. Zaciągnął się zapachem świeżo wypranej pościeli.
   Cudownie – pomyślał. Chciał celebrować tę chwilę, bo wiedział, że niedługo pojawi się tu jego współlokator – kimkolwiek by nie był. Dał pochłonąć się myślom. Wrócił do dzisiejszego spotkania z Felicią. Miał nadzieję, że Jennifer nie odebrała zachowania jego przyjaciółki w dwuznaczny sposób. Dobra, mogła mieć rację. W końcu normalni ludzie nie całują się na powitanie, ale zawsze uważał, że Felicia to szalona dziewczyna, która łamie wszystkie istniejące zasady. Nie miał jej za złe, ale nie wszyscy rozumieli jej sposób bycia.
   Zastanawiał się, czy przyjdzie go odwiedzić. Właściwie wolałby, żeby zrobiła to prędzej niż później. Im mniej świadków, tym lepiej. Ludzie i tak już patrzyli się na nich krzywo.
   Nagle drzwi otworzyły się z impetem i stanął w nich…
   – Gorawen?
   – Drauffen – warknął Brynn.
   Aaron przetarł oczy ze zdziwienia. To musiała być jakaś chora pomyłka. On z nim w jednym pokoju? Nie ma mowy!
   – Zgubiłeś się? – zapytał z udawaną troską.
   – Przydzielono mnie do tego pokoju. Nie wiedziałem, że zalęgły się w nim szczury – oznajmił opryskliwie. – Będę musiał to gdzieś zgłosić.
   – Jeżeli znowu mam wymierzyć cios prosto w twój nos, po prostu poproś.
   – Daruj sobie – syknął, kładąc bagaż na swoim łóżku. – Nie będzie ci przeszkadzało, jeżeli zaproszę do siebie Jennifer?
   Aaron mimowolnie napiął mięśnie. Wiedział, co czuł do tej dziewczyny i z premedytacją wbijał mu szpilki w najbardziej czułe miejsca. Dupek.
   – Nie rozumiem, co ona w tobie widzi.
   – Najwidoczniej coś, czego nie masz ty – powiedział z satysfakcją.
   O nie! Tego było za wiele. Czarodziej podniósł się z łóżka i energicznym krokiem podszedł do swojego współlokatora. Miał ochotę przerobić go na miazgę.
   Na pewno by to zrobił, gdyby nie kolejna osoba, która stanęła
w drzwiach.
   – W końcu znalazłam twój pokój! – krzyknęła widocznie zmęczona Felicia i nagle stanęła jak wryta. – Czy ja wam w czymś przeszkodziłam?
   Aaron odsunął pięść od twarzy Brynna i otworzył dłoń. Głupek miał szczęście, ale dopadnie go następnym razem.
   – Znowu wdajesz się w bójki? – zapytała, opierając ręce na biodrach
i przenosząc ciężar ciała na prawą nogę. – Ile razy powtarzałam ci, że to tylko przysporzy ci kłopotów. Przemoc nie jest rozwiązaniem.
   – Właśnie, Drauffen. Posłuchaj koleżanki, bo ma rację.
   Hiszpanka zmierzyła bruneta piorunującym spojrzeniem.
   – Nie uderzyłby cię, gdybyś go nie sprowokował – syknęła. – Więc daruj sobie te uwagi.
   Na usta chłopaka wkradł się tajemniczy uśmiech.
   – Wybacz – powiedział z pokorą. – Nazywam się Brynn Gorawen. A ty jesteś…
   – Niezainteresowana dzieleniem się z tobą tą informacją – rzuciła, przez co Aaron wybuchnął śmiechem.
   Uwielbiał ją. Po prostu uwielbiał.
   – Zadziorna – skwitował, dokładnie lustrując jej sylwetkę.
   Dziewczyna lekko się wzdrygnęła i przeniosła wzrok na przyjaciela.
   – Jeżeli chcesz, możesz przenieść się do naszego pokoju. Jestem pewna, że Bianca nie będzie miała nic przeciwko.
   – Dam sobie radę, ale dzięki za troskę.
   – Pamiętaj, że to oferta bezterminowa. Możesz z niej skorzystać
w każdej chwili – zaznaczyła i cmoknęła go w policzek. – Wpadnę do ciebie rano – rzuciła na odchodne i zniknęła za drzwiami pokoju.
   – Całkiem niezła – przyznał Gorawen.
   – Za wysokie progi. Ma zbyt dobry gust, żeby się tobą zainteresować
– syknął. – Poza tym przypominam ci, że jesteś zajęty.
   Czarodziej położył się na plecach i założył ręce za głowę.
   – Miło z twojej strony, że w końcu zaakceptowałeś nasz związek. Naprawdę to doceniam – rzucił sarkastycznie.
   Aaron zamknął oczy i policzył do dziesięciu. Obawiał się, że pobyt tutaj będzie naprawdę mocną próbą jego cierpliwości. I nie był do końca przekonany, czy chce zakończyć ten test z pozytywnym wynikiem.

   Gdyby ktoś wtargnął do pokoju Jennifer i Katniss uznałby, że miał tu miejsce wybuch eliksiru. Wszędzie walało się pierze z poduszek, koce były poprzewieszane przez szafy i kolumny łóżka. W samym epicentrum znajdowały się sprawczynie tego bałaganu.
   – Wytłumacz mi coś – zagadnęła Kat.
   – Co?
   – Jesteśmy tu raptem kilka minut, a nasz pokój wygląda jak pole bitwy. Jak?
   – Jeśli ci powiem, że nie wiem, to uwierzysz?
   – Nie.
   – Dlaczego?
   – Bo ty wiesz wszystko – po tym stwierdzeniu Katniss rzuciła w Jenn jedyną ocalałą poduszką.
   – Ej. Koniec z tym – zaśmiała się rudowłosa.
   – Mam pomysł!
   – Taki sam jak „wojna na poduszki”
   – Jakby ci się nie podobał to byś nie rzuciła tą poduszką…
   – Nie miałam wyjścia. Jak skończyły ci się poduszki, zaczęłaś rzucać kocami!
   – Przynajmniej jakieś urozmaicenie to było.
   – No dobra, to, co to za pomysł?
   – Zagrajmy w „szybką prawdę”
   – Tylko nie to – jęknęła zakładając za ucho rudy kosmyk włosów. – Ty zawsze znajdziesz takie pytania, że mam ochotę zapaść się pod ziemię.
   – Tym razem to nie będzie nic intymnego, przyrzekam – na dowód tego Katniss przyłożyła do serca lewą dłoń, a prawą podniosła do góry.
   Jenn spojrzała na swoją przyjaciółkę, którą uważała za siostrę. Wiedziała, że może jej powiedzieć o wszystkim, ale doskonale znała jej tendencję do zadawania krępujących pytań.
   – Niech ci będzie. Zadaj pytanie.
   – Naprawdę? Super!
   – Uważaj, bo się rozmyślę.
   – Nie, nie, już. Kochasz go?
   – Masz na myśli Brynna?
   – A umawiasz się z kimś innym i nic o tym nie wiem?
   – Może wydawać ci się to dziwnie, ale tak. Kocham go.
   – Nie chcę abyś cierpiała gdybyście zerwali.
   – Przy każdym rozstaniu się cierpi, dobrze o tym wiesz.
   – To prawda.
   – Skoro już o związkach mowa, co z Joshem?
   Szatynka zarumieniła się lekko.
   – Jest… cudownie. Myślę, że to ten jedyny.
   – Katniss Connors, nie spodziewałam się po tobie takiego wyznania.
   – Potrafię zaskakiwać. A co z nim?
   – Z kim?
   – No z Aaronem, tylko spójrz jak na ciebie patrzy.
   – Kiedy jest w pobliżu Arlene czy gdy rzucają się na niego obce dziewczyny?
   – Fakt, ta dziewczyna była dziwna, ale mnie nie o to chodzi. Gdy jesteś blisko niego wygląda jakby cały świat mu się zatrzymał.
   – Głupstwa pleciesz. Jestem w szczęśliwym związku z Brynnem. Myślę, że czas zakończyć tę naszą grę.

   – Dobrze, że wylądowałem w pokoju z tobą, a nie z jakimś obcym typem – stwierdził Lucas, kładąc się na swoim łóżku. – Choć nie ukrywam, że mogli przydzielić mnie do mojej dziewczyny. Wtedy byłoby wręcz fenomenalnie.
   Dylan uniósł jedną brew, spoglądając na przyjaciela.
   – Biedaczka nie przespałaby ani jednej nocy.
   – Ej, widzę ją kilka razy w roku. Muszę się nią nacieszyć, zanim znowu pójdziemy do innych szkół.
   – Skoro tak mówisz…
   Lucas podniósł się do pozycji siedzącej i skrzyżował ręce na piersi.
   – Podziwiam cię – przyznał.
   – Dlaczego?
   – Kiedy widzieliście się po raz ostatni? – zapytał, mając na myśli konkretną osobę. – Trzy lata temu? To cholernie długo, a ty wciąż upierasz się przy tym, że do siebie wrócicie. Skąd ta pewność?
   Czarodziej się uśmiechnął. Nie potrafił tego wytłumaczyć, ale po prostu to czuł. Czuł, że w końcu się znajdą i zaczną wszystko od nowa.
   – Jeżeli kogoś kochasz, nie masz żadnych wątpliwości – oznajmił.
   – Jakie to ckliwe…
   – A gdyby Bianca oznajmiła ci, że wyjeżdża? Zerwałbyś z nią?
   – Oczywiście, że nie!
   – Właśnie o tym mówię. Mamy swój układ i zamierzamy się go trzymać, obiecaliśmy to sobie przed rozstaniem.
   Dylan zastanowił się przez chwilę.
   – Kiedy w końcu zamierzasz się jej oświadczyć? Jesteście razem już prawie cztery lata.
   Lucas sięgnął do swojej walizki i wygrzebał z niej czerwone pudełeczko.
   – W zasadzie mam zamiar zrobić to jeszcze na wymianie. Stwierdziłem, że to dobra okazja.
   – Odważny krok. Masz już plan?
   – Mój plan zakłada na razie jeden punkt. Jej zgodę.

   Księżyc spoglądał na przewracających się w łóżkach czarodziei, śląc im jak najlepsze sny. Tylko jedna osoba nie była w objęciach Morfeusza. Jego czarne włosy wręcz lśniły przez księżycową łunę padającą przez okno. Trzymał w ręce kartkę i z intensywnością się jej przyglądał.
   Nie zawiedź nas”, jedno zdanie, które było na niej zapisane, dla wtajemniczonych było szansą. Spojrzał na swojego współlokatora zastanawiając się, jak daleko może się posunąć. Ostatni raz zerknął na karteczkę, po czym wyciągnął mugolską zapalniczkę i spalił papier na popiół.
   – Nie mogę się doczekać – szepnął, spoglądając wprost na srebrny glob.

czwartek, 28 grudnia 2017

Rozdział siódmy. Wyjazd. Pierwsze komplikacje

   Jennifer szeroko otworzyła oczy. Rozejrzała się po pokoju i zatrzymała wzrok na wciąż śpiącej Katniss. Odetchnęła z ulgą.
   To tylko sen, pomyślała.
   Jedno było pewne, dziewczyna tej nocy nie zmrużyła już oka. Nie wiedziała jednak, że nie tylko ona miała ten sen.

   – Nie obraź się, kochana, ale wyglądasz tak, jakbyś całowała się z dementorem – stwierdziła Katniss, spoglądając na zaspaną Jenn.
   – Weź daj spokój. Źle dzisiaj spałam.
   – Koszmar?
   – Gorzej. We śnie całowałam się z Aaronem…
   – I mówisz, że wolałabyś dementora? – zaśmiała się.
   – Zauważ, że z żadnym nie całowałam się na poważnie.
   – Cóż, dementora będzie tu trudno sprowadzić, ale Aarona mogę zawołać.
   – Tylko spróbuj, a powiem Joshowi jak to ostatnio śliniłaś się do tego blondwłosego Puchona z siódmej klasy.
   – Chyba coś ci na wzrok padło. On nie był Puchonem tylko Gryfonem.
   – Nie uważasz, że to niestosowne, skoro twój chłopak również jest Gryfonem?
   – Jeżeli on może flirtować z innymi, to, dlaczego ja nie mogę?
   – Nie pojmuję toku waszego rozumowania – rudowłosa chwyciła się za głowę, niedowierzając słowom przyjaciółki.
   – Skończ tyle myśleć, bo ci żyłka pęknie!
   – Ja, chociaż nie potrzebuję kremów na zmarszczki!
   – Przynajmniej będę dłużej młoda, ha!
   – Ta, na pewno.

   Wielka Sala, jak co dzień, zapełniła się głodnymi uczniami. Większość nadal pochrapywała z głową na stole.
   – Doprawdy, Jenn, mogłabyś wreszcie coś zrobić z tymi twoimi włosami – Katniss spojrzała krytycznym wzrokiem na fryzurę swojej przyjaciółki. – Jak rano na ciebie spojrzałam, to myślałam, że zawału dostanę!
   – Aż tak źle nie wyglądam – odparła rudowłosa, jedząc płatki kukurydziane.
   – Teraz odrobinę lepiej, ale wcześniej myślałam, że widzę moją starą ciotkę Grace.
   – Chyba nie miałam okazji jej poznać.
   – Ciesz się. Ona naprawdę wygląda jak wiedźma.
   – A nie jest nią?
   – Nie. Znaczy tak! Oj, no sama wiesz…
   – No właśnie chyba nie wiem.
   – Och, no nieważne.
   – Skoro tak twierdzisz.
   Nikt z obecnych nawet nie zauważył, kiedy dyrektor pojawił się przy mównicy.
   – Proszę wszystkich o uwagę – odczekał chwilę, aż gwar w sali ucichnie. – Jak zapewne pamiętacie, w ramach współpracy ze Szkołą Magii i Czarodziejstwa Ilvermorny, zorganizowaliśmy międzyszkolną wymianę uczniowską. Za chwilę przedstawię szczęśliwców, ale najpierw powiem, w jaki sposób przebiegała nasza ocena.
   Uczniowie spojrzeli na dyrektora, wyczekując informacji. Od kilku osób można było usłyszeć szepty typu: „To muszę być ja”.
   – Przede wszystkim braliśmy pod uwagę wasze postępy w nauce. Dodatkowo punktowane było pełnienie funkcji prefekta jak i kapitana drużyny. Nie przedłużając, czas ogłosić wyniki. Panna Jennifer Aithne, Ravenclaw.
   Krukoni zaczęli wiwatować na cześć Jenn.
   – Wiedziałam, że to ty pojedziesz – powiedziała Katniss.
   – Nie wiedziałaś.
   – Ale ja tak, gratuluję – szepnął Brynn.
Jennifer uśmiechnęła się w stronę chłopaka.
   – Panna Alexia Concordia, Ravenclaw. Panna Katniss Connors, Ravenclaw. Panna Blair Creve, Slytherin. Pan Aaron Drauffen, Gryffindor. Pan Brynn Gorawen, Ravenclaw. Panna Luna Herbivicus, Slytherin. Pan Leon Olson, Gryffindor. Pan Josh Weber, Gryffindor.
   W Sali słychać było zarówno wiwaty jak i jęki zazdrości. W pewnym momencie Aaron i Brynn spojrzeli na siebie z czymś w rodzaju nienawiści i ostrzeżenia. Zdali sobie sprawę, że będą musieli znosić się nawzajem, przez co najmniej pół roku zanim wrócą do Hogwartu. Żaden z nich nie wyglądał na zadowolonego.
   – Spokój! Mam jeszcze jedno ogłoszenie.
   Uczniowie ponownie ucichli.
   – Chciałbym ogłosić, że odbędzie się bal z okazji wyjazdu. Oznacza to, że w dniu dzisiejszym wszystkie zajęcia są odwołane. Będzie również okazja, aby wybrać się do Hogsmeade, aby zakupić odpowiednie stroje. To wszystko, jesteście wolni.

   Po niecałym kwadransie uczniowie byli już w wiosce.
   – No, więc Ja i Jenn idziemy po sukienki, a wy chłopaki… Róbcie, co chcecie. Tylko nie ważcie mi się nas podglądać, jasne? – Katniss zapytała takim tonem, że nikt nie odważyłby się jej sprzeciwić, nawet Josh.
   – J-jasne – odpowiedzieli nieco zmieszani.
   – Przepraszam, czy mogłabym się wybrać z wami? – spytała nieśmiało Blair.
   – Oczywiście, będzie raźniej – Jenn uśmiechnęła się do dziewczyny.
   – To świetnie – uśmiechnęła się triumfalnie i pociągnęła Jenn i Blair za ręce.
Zaprowadziła je do pobliskiego sklepu z sukienkami. Niestety nie znalazły tam żadnych, które byłyby odpowiednie.
   Zwiedziły prawdopodobnie pięć innych sklepów, ale ciągle nie upatrzyły czegoś dla siebie.
   – To nie ma sensu, żadna sukienka nie jest odpowiednia – użalała się Blair.
   – Chyba po prostu ubiorę jakąś spódniczkę czy coś – Jennifer powiedziała lekko załamana.
   – Ty chyba żartujesz! Na pewno nie pozwolę Ci pójść na bal w spódnicy – powiedziała doniośle Katniss.
   – A widzisz inne rozwiązanie?
   – Tak. Nie byłyśmy jeszcze w jednym sklepie. Został niedawno otwarty, więc o nim zapomniałam – odpowiedziała triumfalnie. – Chodźcie.
Podążyły za Katniss i po kilku minutach znalazły się pod sklepem o nazwie Eldoro Ross.
  Weszły do środka.
  Od razu zauważyły idealne sukienki. Poszły do przebieralni, aby je przymierzyć. Po chwili wyszły i oceniły siebie nawzajem pod względem dopasowania. Jednogłośnie stwierdziły, że zakupy uważają za udane. Zapłaciły i ruszyły w stronę zamku. Po drodze weszły jeszcze do obuwniczego i sklepu z biżuterią. Chwilę później dołączyli do nich chłopcy. Ku zdziwieniu dziewczyn, zobowiązali się ponieść wszystkie torby. Bez względu na ich ciężar czy rozmiar.

   Czarownice siedziały już w dormitorium i przygotowywały się na bal. Oczywiście Katniss zajmowała się fryzurami, a Alexia makijażem. Jennifer musiała zdać się na ich łaskę.
   Powoli dochodziła godzina balu, a dziewczyny wciąż nie były gotowe.
   – Jenn, codziennie wstajesz przed nami i jesteś gotowa w góra dwadzieścia minut, a dzisiaj musisz się tak guzdrać? – pytała Kat.
   – No przepraszam. Znalazłam tę kopertówkę!
   – Wreszcie... Już jesteśmy spóźnione!
   – Dziewczyny, ja się zabiję przez tę sukienkę – narzekała Alexia w drodze na Wielką Salę.
   – To, po co kupowałaś taką długą? – pytała rozdrażniona szatynka.
   – Bo mi się spodobała. Proste.
   Po chwili doszły już pod drzwi, gdzie czekały na nie Arlene i Blair.
   – No to wchodzimy – powiedziała już spokojna Katniss i popchnęła drzwi. To, co zobaczyły przeszło ich wszelkie oczekiwania.

   Sala była zapełniona po brzegi, a na parkiecie tańczyły pojedyncze pary. Na stole natomiast znajdowały się same smakowitości. Przepiórcze jaja w pierzynkach, karmelizowane jabłka, ananasowy poncz w kryształowych misach, a jako danie główne – pieczone prosię.
Josh, Aaron i Brynn byli ubrani w eleganckie, ale jednocześnie wygodne stroje. Stojąc przy wielkim zastawionym stole, raczyli się ponczem.
   Gdy uczniowie i nauczyciele już się bawili, na salę wparowały spóźnione Jennifer i Katniss. Za nimi stały Arlene, Blair i Alexia. Muzyka ucichła. Każdy skierował wzrok w ich stronę. Nie było, co się dziwić. Wystylizowane włosy i obłędne suknie sprawiały, że wyglądały bajecznie.
   – Co z tą muzyką?! – Josh krzyknął nagląco i podszedł do swojej dziewczyny. – Ma chérie – powiedział zalotnie, ujmując jej dłoń i prowadząc ją na parkiet.
   Czarownica od razu zaczerwieniła się aż po korzonki włosów. Wciąż nie potrafiła przyzwyczaić się do tego, że jej chłopak lubił wyróżniać się z otoczenia.
   Tymczasem Jennifer spojrzała na Brynna, który zmierzał w jej kierunku.
   – Można prosić? – zapytał nieśmiało.
   Był zupełnym przeciwieństwem Josha Webera.
   – Naturalnie – odpowiedziała z uśmiechem i podała mu swoją dłoń.
   Pary zaczęły tańczyć w takt granej muzyki. W pewnym momencie Josh wyciągnął swoją dziewczynę na środek parkietu i, chwytając ją w talii, uniósł ją nad siebie. Obrócił się kilkukrotnie, aż zawirowało jej w głowie.
   – Postaw mnie na ziemię – nalegała.
   – Chciałem, żebyś poczuła się jak królowa balu! – powiedział, spełniając jej polecenie.
   Katniss mocno go objęła i zapytała:
   – Ile już wypiłeś?
   – Troszeczkę – przyznał się, a ona spojrzała na niego ostrzegawczo.
   – Żebyś tylko tego nie żałował…
   W tym samym czasie oparty o jedną z kolumn Drauffen przyglądał się Brynnowi i Jennifer. Targały nim różne emocje: złość, rozczarowanie, niechęć… Ale najgorszą z nich zdecydowanie była zazdrość. 
   – Ładnie razem wyglądają, prawda? – usłyszał za plecami czyjś głos i zdenerwował się jeszcze bardziej.
   – Wyglądaliby lepiej osobno – rzucił złośliwie, dopiero po chwili orientując się, że stała za nim Arlene.
   – Ktoś tu jest zazdrosny – stwierdziła.
   – Mogę to wytłumaczyć.
   – Mam dość twoich tłumaczeń – wycedziła przez zęby. – Chciałam dzisiaj razem ze wszystkimi uczcić wasz wyjazd, ale widzę, że wolisz towarzystwo kogoś innego… Nawet trochę mi cię szkoda, bo Jennifer w ogóle nie zwraca na ciebie uwagi.
   – Arlene…
   – Daruj sobie – przerwała mu. – Wracam do pokoju, a ty zastanów się, czego tak naprawdę chcesz.
Czarodziej spojrzał na swoją dziewczynę. Czego tak naprawdę chce? Przede wszystkim znaleźć odpowiedź na to pytanie.

   Krótko przed północą sala kipiała życiem. Tylko Aaron siedział przy jednym ze stolików i z naburmuszoną miną popijał ukradkiem ognistą whisky.
Tymczasem Jennifer i Brynn po raz kolejny zawładnęli parkietem.
   – Nie mogę doczekać się wyjazdu – zagadnął Gorawen.
   – Ja podobnie – odpowiedziała rudowłosa.
   Cieszył się, że podzielała jego zdanie. W końcu teraz oficjalnie byli parą i mogli wspólnie spędzić swoje pierwsze „wakacje”.

   Weber cały czas zerkał na Aarona, który bezustannie wpatrywał się w Jennifer. Postanowił mu pomóc i trochę rozluźnić atmosferę. Wziął do ręki ciastko z kremem i wycelował nim w Brynna.
   – Uwaga, leci! – krzyknął i zbombardował swoją ofiarę.
   Gorawen dostał w twarz. Muzyka ucichła, a na Sali rozpętało się istne piekło. Wszyscy rzucali w siebie jedzeniem. Ktoś nawet wylał poncz, przez co parkiet przypominał teraz lodowisko. Uczniowie wywracali się, wstawali, rzucali czymś, co mieli pod ręką, i znowu upadali.
   Josh śmiał się do rozpuku, a Katniss cały czas upominała go, żeby przestał. Nadaremnie.
   – Długo zamierzasz się tak wygłupiać?
   – Pomagam przyjacielowi – zerknął na Aarona, a ten szeroko się do niego uśmiechnął.
   Przyjął to, jako wyraz podzięki.
   Niedługo później bitwa trochę się uspokoiła, a Drauffen wymknął się na korytarz. Postanowił wrócić do siebie i zacząć się pakować. Jego dziewczyna uciekła z balu, a on nie czuł się zbyt dobrze w całej tej otoczce.

   Kiedy układał ostatnie rzeczy w swojej torbie podróżnej, zobaczył, że ktoś wchodzi do pokoju.
   – Przyszłam się pożegnać – Arlene powiedziała to tak cicho, że ledwie mógł ją usłyszeć.
   Otworzył szeroko oczy, nie dowierzając.
   – Pożegnać?
   – Pożegnanie brzmi lepiej niż zerwanie, prawda?
   Aaron nie mógł zrozumieć ani jednego jej słowa, choć wcale nie mówiła do niego w obcym języku, którego by nie znał. Nie wiedział, dlaczego chce posunąć się do takiego kroku. Przecież wszystko było w porządku, prawda?
   Prawda?
   – Arlene, dlaczego…?
   Czarodziej niespiesznym krokiem podszedł do swojej dziewczyny. Jeszcze przez kilka chwil mógł tak o niej myśleć.
   Jego. Tylko jego.
   – Widziałam, jak na nią patrzysz – szepnęła, wymuszając uśmiech na swoich bladych ustach. – Nie oszukuj się.
   Chłopak ujął jej dłonie i spojrzał głęboko w jasnozielone oczy, które zawsze przyciągały jego uwagę.
   – Arlene…
   – Nie – zaprzeczyła cicho, a jednak stanowczo. – Chcę z tym skończyć.
   Dlaczego ta dziewczyna miała w sobie tak mało pewności siebie? Nigdy nie potrafił tego zrozumieć. Przecież dobrze wiedziała, że… No tak. Nigdy nie powiedział, że ją kocha. Nawet nie był pewien czy zamierza. Więc… czym był jego związek? Zwykłą luźną relacją? Pragnieniem bliskości?
   Uważał Arlene za naprawdę niesamowitą dziewczynę, ale…nie kochał jej. Właśnie. I był pewien, że ona też nie darzyła go tym pięknym, ale jednocześnie zdradliwym uczuciem. Więc, po co odstawiali tę szopkę? To kolejna rzecz, której nie mógł zrozumieć.
   – Jesteś tego pewna?
   Uwolniła swoje dłonie.
   – Tak. Długo nad tym myślałam – przyznała. – Jeżeli wolisz kogoś innego, nie zrobię nic, żeby cię zatrzymać.
   – Ale…
   – Nie protestuj. Nie znamy się od dziś – westchnęła. – Nie mam zamiaru zrywać z tobą kontaktu. Dalej chcę się z tobą przyjaźnić. Tak jak wtedy, zanim zostaliśmy parą. Co ty na to?
   Nie był, co do tego przekonany. Miał stracić dziewczynę i zwrócić uwagę Jennifer? W jaki sposób? Ona miała teraz zupełnie inne zainteresowania.
   Nie. Nie chciał tak tego rozwiązywać. Nie chciał, żeby Arlene przez niego cierpiała. Był w stanie przyznać, że naprawdę ją kochał, ale…na swój własny pokręcony sposób. Chciał dla niej jak najlepiej i zależało mu na jej szczęściu. W dodatku była kuzynką Josha. Chyba jedyną, którą tak naprawdę lubił i tolerował.
   – Nie mogę – oznajmił w końcu.
   Arlene delikatnie się uśmiechnęła i z rozbawieniem pokręciła głową. Zaraz potem wspięła się na palce i skradła mu szybkiego całusa.
   – Będziesz musiał.
   Po tych słowach, nie mówiąc już nic więcej, odwróciła się w stronę drzwi i po chwili za nimi zniknęła.

   W ciemnej sali słychać było tylko kroki. Ktoś przechadzał się z jednego kąta w drugi.
   – Chcesz nam coś powiedzieć?
   – Owszem. Mam już dość okłamywania moich przyjaciół!
   – Dobrze wiesz, że nikt nie może się o tobie dowiedzieć.
   – Nic mnie to nie obchodzi! Chcę skończyć z życiem w kłamstwie!
   – Nie unoś się tak. Znasz zasady.
   – Znam. I dlatego mam tego dość! Nie chcę mieć z wami nic wspólnego! – tajemnicza postać opuściła pomieszczenie, trzaskając drzwiami.
   Ktoś spojrzał po reszcie zebranych, próbując dostrzec ich twarze.
   – Czyli nie mamy wyboru. Ona musi zginąć.
   – Ja ją załatwię.
   – Świetnie. Kruki nie znoszą zdrajców.

   – Zastanawiam się, czy coś jeszcze mam ze sobą wziąć – mówiła Katniss, stojąc nad swoim otwartym kufrem.
   – Może by tak rozum? – powiedziała Alexia – Kto normalny pakuje się godzinę przed wyjazdem?
   – Ja się tylko upewniam, czy wszystko spakowałam, a nie tak jak ty, co chwilę się pytałaś czy masz wziąć to, a nie tamto.
   – Dziewczyny, skończcie się kłócić – rudowłosa spojrzała na swoje współlokatorki.
   – Nie wtrącaj się!
Nim się obejrzała, dostała poduszkami w twarz od Katniss i Alexii.
   – Pożałujecie tego.
Zanim się spostrzegły, całe dormitorium było przyozdobione w pierze.
   – Dziewczyny, zaraz się spóźni… Co, na Merlina, się tu stało? – w drzwiach pojawił się Josh, jednak widok żeńskiego dormitorium wprawił go w osłupienie. – Zdajecie sobie sprawę, że za dziesięć minut mamy być już na statku?
   – Josh możesz nam pomóc z kuframi? – szatynka spojrzała zalotnie na chłopaka.
   – Ze wszystkimi?
   – Jesteś kochany – cmoknęła go w policzek.
   – Ale przecież się nie… a z resztą. Idźcie przodem… – spojrzał na stojące obok drzwi kufry. – …dogonię was za moment.
  
   Podróż trwała w najlepsze. Josh i Katniss przechadzali się po statku, Aaron i Leon oddali się rozmowie na niedający im spokoju temat, a Alexia i Blair pomagały Lunie złagodzić objawy choroby morskiej. Tymczasem Jennifer stała oparta o poręcz i wpatrywała się w zburzoną wodę.
   – Widzę, że troszkę się nudzisz – usłyszała za plecami. Kiedy odwróciła nieco głowę, zobaczyła uśmiechniętego Brynna, który zaraz potem objął ją w talii i oparł podbródek na jej prawym ramieniu.
   – Nie za blisko? – zapytała.
   – Skąd. Wszyscy wiedzą, że jesteśmy parą, więc jakikolwiek dystans nie ma najmniejszego sensu. Mogę cię przytulać, całować i… – przerwał na chwilę. – Oczywiście, jeżeli nie masz nic przeciwko – dodał zaraz potem.
   Jennifer tylko się uśmiechnęła. Zupełnie jakby to, co robił, było jej całkowicie obojętne.
   Niestety siedzący nieopodal Aaron miał nieco inne odczucia. Choć pozornie skupiał się na rozmowie z Leonem, cały czas zerkał w stronę rudowłosej. Kiedy zobaczył, że Gorawen zaczyna się do niej przytulać, mimowolnie zacisnął pięści.
   – Drauffen, daj spokój – blondyn próbował przemówić mu do rozsądku, co wcale nie było łatwym zadaniem. – Zapomnij o niej.
   – Czy wy wszyscy jesteście ślepi? Doskonale widać, że Jenn zmusza się do tego związku.
   – Skąd ta pewność?
   – Nawet na niego nie spojrzała. Jest zupełnie niewzruszona wszystkim, co powie lub zrobi. Tak nie zachowuje się zakochana dziewczyna.
   – Znalazł się specjalista…
   – Specjalista, od czego? – odezwał się Josh, który przed chwilą skończył obchód całego statku i postanowił wrócić do przyjaciół.
   Leon wskazał kciukiem na Jennifer.
   – Chyba czegoś nie rozumiem – powiedziała Katniss.
   – Nie musisz. – Weber skrzyżował ręce na piersi i poprosił Aarona o rozmowę na osobności.
   Kiedy odeszli nieco na bok, Drauffen popatrzył na niego wyczekująco.
   – Co chcesz mi powiedzieć?
   Czarodziej wywrócił oczami i chwycił się za głowę. Wciąż odczuwał skutki wczorajszego imprezowania.
   – Jak długo zamierzasz do niej wzdychać? – zapytał, prawie z irytacją. – Jest teraz z innym, a ty masz Arlene.
   No tak… Josh wciąż nie miał pojęcia, że jego kuzynka skończyła wszystko krótko przed ich wyjazdem na wymianę. Aaron wolał trzymać go w nieświadomości najdłużej jak tylko się da. Nie wiedział, jak powiedzieć mu o tym, że on i Arlene nie są już razem i przede wszystkim bał się jego reakcji.
   – Masz rację – przyznał.
   – Oczywiście, że mam rację!
   Aaron lekko się roześmiał.
   – Swoją drogą… Odpisałeś jej?
   – Komu?
   – „Twojej F.” – zacytował z teatralnym wydźwiękiem.
   – Tak, napisałem jej, że spotkamy się w USA.
   – Tylko tyle?
   – Nigdy nie byłem dobry w pisaniu listów.
   – Dowiedziałem się, że Louis, Lucas i Dylan pojawią się na wymianie. – Josh kompletnie zmienił temat.
   – Mam nadzieję, że Bianca też się dostała. Nie chcę cały czas mieć Lucasa na karku…
   Po tych słowach Aaron odwrócił się z powrotem w stronę Jennifer. Ona i Brynn stali obok siebie. Przynajmniej przestał ją przytulać…
   – Drauffen, zaraz wymierzę ci kopa w tyłek. – usłyszał po chwili i napotkał wzrok Josha.
   – Ok, ok. Już nie będę na nią patrzeć. Wracajmy lepiej do Leona i Kat, bo zaczną się martwić, że wypadliśmy za burtę.
   Czarodzieje powoli podeszli do przyjaciół. Josh niemal od razu zauważył lukrowane pączki na talerzu, który trzymała jego dziewczyna.
   – Skusisz się? – zagadnęła z niewinnym uśmiechem.
Weber natychmiast zrobił się zielony i podbiegł do barierki, a następnie wyrzucił z siebie całą zawartość żołądka.
  – Teraz wiesz, że przesadzanie z imprezowaniem nie przynosi nic dobrego – powiedziała rozbawiona Katniss i zaczęła zajadać się jednym z pączków.
  
   Późnym wieczorem, kiedy wszyscy powoli kładli się do snu, Jennifer stała na pokładzie i patrzyła na wzburzoną wodę.
   – Można przeszkodzić? – ktoś zapytał stosunkowo cicho.
   Rudowłosa spojrzała na stojącego za nią Aarona i delikatnie się uśmiechnęła.
   – Nie mam nic przeciwko.
   Chłopak podszedł bliżej i oparł się o barierkę.
   – Nie możesz spać? – zapytał.
   Pokręciła głową.
   – To chyba te emocje. Cieszę się, że znowu zobaczę się z Dylanem. Dodatkowo mogę nauczyć się tam czegoś ciekawego i poznać nowych ludzi.
   – No i to jak pierwsze wakacje z twoim chłopakiem, nie uważasz? – dodał z przekąsem.
   Na szczęście nie wyczuła w jego wypowiedzi nic podejrzanego.
   – Przestań. – trąciła go łokciem w bok i na chwilę zamilkła. – Nie patrzyłam na to w ten sposób. Ale nawet, jeśli, nie jestem tym jakoś szczególnie podekscytowana …
   Drauffen się uśmiechnął. Te słowa były muzyką dla jego uszu.
   – Co ty właściwie do niego czujesz? – zaryzykował. – To nie wygląda na wielką miłość.
   Jennifer spojrzała na niego obojętnie. Nie spodziewała się tego pytania, ale nie wywołało w niej żadnych emocji. Ze względu na późną porę i mętlik w głowie nie zastanawiała się już nad tym, co mówi i było jej wszystko jedno.
   – Po prostu dobrze się ze sobą czujemy – stwierdziła. – Jest całkiem romantycznie, Brynn się stara i w ogóle…
   Brakowało jej słów i stosownych argumentów. Westchnęła. Przecież ten związek to coś poważnego, prawda?, pytała samą siebie. Więc dlaczego nie umiała odpowiedzieć na proste pytanie?
   – Powinnaś go zostawić – stwierdził z pewnością w głosie.
   Serce waliło mu jak oszalałe. Zebrał w sobie całą energię, żeby wypowiedzieć to trzywyrazowe zdanie. Nie wiedział, jaka będzie jej reakcja, więc przygotowywał się na najgorsze. Jednak ona spojrzała na niego łagodnie.
   – A co, masz dla mnie kogoś lepszego?
Dużo lepszego, pomyślał i jednocześnie odetchnął z ulgą, bo nie wyrzuciła go za burtę.
   – Może tak, może nie… – odpowiedział zagadkowo, wywołując na jej twarzy delikatny uśmiech.
   – Pójdę już do siebie – oznajmiła i poklepała go po ramieniu. – Nie siedź tu za długo, bo w końcu się przeziębisz.
   Odprowadził ją wzrokiem i znowu spojrzał na wzburzoną wodę. Chciał, żeby spędzone z nią chwile trwały wieczność, ale na drodze do jego szczęścia stała upierdliwa przeszkoda – Brynn Gorawen. Gdyby tylko mógł, przerobiłby go na…
   – Widzę, że nieźle się bawisz, podrywając moją dziewczynę. – usłyszał na plecami i od razu rozpoznał właściciela głosu.
   Westchnął. Nie miał ochoty się kłócić. Co najwyżej skręcić mu kark, ale to już inna historia.
   – Czego chcesz?
   – Zostaw ją w spokoju – ostrzegł go. – Jeżeli tego nie zrobisz…
   – Co, pobijesz mnie? – machnął ręką.
   Brynn cicho się roześmiał.
   – Skoro tego chcesz – powiedział, bardziej do siebie. Zaraz potem uderzył go z pięści w policzek. – Twoja odpowiedź? – zapytał, oblizując wargi.
   Nie musiał długo czekać. Po chwili leżał na deskach pokładu i trzymał się za oko. Aaron pochylił się nad nim, zachowując bezpieczną odległość. Właśnie wtedy pojawił się Josh, który skarcił wzrokiem swojego przyjaciela.
   – Zachowujecie się jak dzieci – stwierdził i pokręcił głową.
   – Skąd się tu znalazłeś?
   – Zobaczyłem jak Brynn wymyka się ze swojego pokoju. Wiedziałem, że to nie wróży nic dobrego, skoro ty również byłeś nieobecny.
   – Wałęsałeś się po statku?
   – Byłem u Katniss – wytłumaczył i skrzyżował ręce na piersi. – Dobra, koniec tych pogaduszek. Wracaj pod pokład, bo zaraz wpadniesz po uszy, a ja nie mam zamiaru wyciągać się z żadnego bagna.
   – Dobrze, już dobrze. – dał za wygraną. – A co z nim? – wskazał na wijącego się z bólu Brynna.
   Josh spojrzał na poszkodowanego. Sam nie był geniuszem, ale jego przyjaciel znacznie częściej pokazywał, że lekkomyślność to jego drugie imię.
   – Poradzi sobie – podsumował. – A ty lepiej martw się o własny tyłek.
Lydia Land of Grafic