niedziela, 16 grudnia 2018

Rozdział ósmy. Witaj Ilvermorny!


  Tuż po zejściu na ląd Drauffen rozejrzał się po porcie. W pewnym momencie zauważył znajomą twarz. Przez pierwsze kilka chwil nie mógł uwierzyć, że to ta sama osoba, którą spotkał kilka lat temu. Przekonał się o tym dopiero, kiedy ruszyła energicznym krokiem w jego stronę.
   – Aaron! – krzyknęła radośnie i rzucając się na szyję czarodzieja, skradła mu całusa.
Jennifer, Katniss i Brynn zaniemówili z wrażenia, a Josh i Leon spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Jedynie sam całowany pozostał niewzruszony.
   – Czy ty, aby nie przesadzasz? – zapytał, obejmując ją w odpowiedzi na jej gest.
   – Stęskniłam się za tobą – podała, jako swoje usprawiedliwienie.
   – To nie powód, żeby całować mnie znienacka, nie uważasz?
   – Masz rację, następnym razem cię ostrzegę – powiedziała rozbawiona.
   Tymczasem Aaron lekko się uśmiechnął i wywrócił oczami. Kiedy
w końcu odsunął się od swojej przyjaciółki, dokładnie się jej przyjrzał. Zgrabna sylwetka, jak zwykle modny ubiór, piękne długie włosy
w kolorze karmelu i roześmiane zielone oczy, które tak w niej uwielbiał. Wyładniała. I musiał przyznać, że też się za nią stęsknił.
   – A ja to powietrze? – Weber odezwał się nagle, wywołując u Katniss niemałe zdziwienie.
   – Jak zwykle nie może zostać pominięty – westchnął Aaron.
   – Tylko proszę mniej wylewnie, bo stojąca za mną szatynka cię zabije – rzucił żartobliwie, kiedy czarownica podeszła do niego niespiesznym krokiem z wyciągniętymi ramionami.
   – Przytulić kogoś jeszcze?
   – Proponuję najpierw się przedstawić – wtrącił Leon. – Brynn, Jennifer i Katniss patrzą na ciebie jak na kosmitkę.
   – Mój błąd – przyznała. – Nazywam się Felicia Fernandes. Przyjechałam tu na wymianę i będę uczyć się razem z wami.
   – Skąd znasz chłopaków? – zainteresowała się Katniss.
   Jennifer wciąż nie mogła wydobyć z siebie ani słowa.
   – To moja kuzynka – znowu wtrącił się Leon. – Poznałem ich ze sobą, kiedy byliśmy razem na wakacjach w Madrycie.
   – Całujesz wszystkich swoich znajomych? – Katniss zadała kolejne pytanie.
   – Kat, daj jej spokój. Dziewczyna po prostu lubi się przytulać – Josh zainterweniował niespodziewanie, przeczuwając, jak potoczy się dalsza rozmowa. Wiedział, że Aaron póki co woli tego uniknąć.
   – Wybaczcie, jeżeli was przestraszyłam.
   – Tu nie chodzi o nas – szatynka nie dawała za wygraną. – Aaron ma dziewczynę. Nie powinien całować innej.
   Felicia od razu odwróciła się w jego stronę i spojrzała na niego
z oburzeniem.
   – Masz dziewczynę? Trzeba było powiedzieć!
   – Nie dałaś mi szansy, moja droga…
   – Ok, punkt dla ciebie – przyznała. – Ale przecież…
   – Spokojnie, nic się nie stało – wtrącił i posłał jej przyjacielski uśmiech. – Zerwaliśmy krótko przed wyjazdem.
   – Przykro mi – powiedziała ze smutną miną, przytulając go w geście pocieszenia.
   – Mnie też jest przykro, Fel – oznajmił, chwytając piorunujące spojrzenie Josha.
   – Aaron… – czarodziej zaczął przeciągle, ale nie było mu dane skończyć.
   – To nie pora na zwierzenia. Muszę się gdzieś ukryć zanim dopadnie mnie… – urwał wpół zdania, przewracając się na ziemię, pod czyimś ciężarem. – Czy ty nigdy nie możesz przywitać się ze mną normalnie?
   – Wolę swój stary sposób; powalający – chłopak przyznał z dumą
i pomógł wstać Aaronowi. – Melduje się Lucas Shadow. Coś mnie ominęło?
   – Gdzie Bianca? – zainteresowała się Felicia. – Myślałam, że jest z tobą.
   – Moja piękna dziewczyna postanowiła dotrzeć tu spacerowym krokiem. Została w tyle razem z Louisem i Dylanem.
   – Dylanem? – zapytała.
   – To mój kuzyn – sprostowała Jennifer.
   – Zatem z chęcią go poznam – przyznała z uśmiechem, na co Lucas odchrząknął.
   – Tylko ostrożnie z kontaktem fizycznym – doradził. – Wystarczy, że podasz mu rękę.
   – Hej! – krzyknęła z udawanym oburzeniem. – To nie ja tutaj skaczę na ludzi.
   – Dzisiaj oboje na mnie skoczyliście, więc darujcie sobie rady na temat witania ludzi – podsumował Aaron.
   Podczas małych przekomarzanek przyjaciół, Louis, Dylan i Bianca zdążyli dotrzeć na miejsce. Dylan od razu podszedł do swojej kuzynki
i mocno ją przytulił.
   – Stęskniłem się za tobą, gwiazdeczko.
   – Dusisz mnie – powiedziała, ledwo łapiąc oddech, czym wywołała
u niego wybuch śmiechu.
   Tymczasem stojąca obok Louisa Felicia z zainteresowaniem przyglądała się całej sytuacji.
   – Przystojny – zauważyła.
   Kąciki ust czarodzieja podjechały lekko do góry.
   – Nie masz u niego szans.
   – Dlaczego? – zapytała zdziwiona.
   Louis pochylił się nad nią i szepnął jej na ucho kilka słów.
   – A, dlatego… – uśmiechnęła się prawie niezauważalnie i niespiesznie podeszła do Dylana. – Chyba się jeszcze nie znamy. Jestem Felicia – wyciągnęła do niego dłoń.
   – Dylan. Cała przyjemność po mojej stronie – odpowiedział nonszalancko, wywołując u dziewczyny ponowny uśmiech.
   Josh odchrząknął, dając do zrozumienia, że na dziś koniec poznawania nowych ludzi i już pora skierować się w stronę szkoły.
   – A gdzie podziewa się Diego? –  zwrócił się do Felicii.
   – Powiedział, że mamy na niego nie czekać, więc pewnie się spóźni.
   – A propos spóźniania się… – zaczął powoli Josh. – Idźcie przodem. Ja i Aaron was dogonimy.
   Kiedy przyjaciele dostatecznie oddalili się od grupy, Weber popatrzył na swojego towarzysza z nieukrywaną pretensją.
   – Dlaczego nie powiedziałeś mi o Arlene?
   Czarodziej wywrócił oczami.
   – Nie chciałem robić z tego sensacji – przyznał. – Załatwiliśmy to po cichu.
   – Załatwiliście to po cichu? – zirytował się. – Brzmisz jak jakiś przemytnik. Aaron, ostrzegałem cię, że…
   – To ona ze mną zerwała – powiedział nagle. – „Widzę, jak na nią patrzysz. Nie oszukuj się” – zacytował jej słowa. – Nie pozwoliła mi na choćby jedno słowo. Zdecydowała o tym sama.
   – Mam nadzieję, że nie będzie po tobie płakać.
   – Spokojnie, jest silniejsza niż myślisz. 

   Po wielu trudnościach ze znalezieniem świstoklika w końcu dotarli do monumentalnego zamku, w którym znajdowała się Szkoła Magii
i Czarodziejstwa Ilvermorny. Nie mogli wyjść z podziwu. Przy wejściu uczniów witają posągi przedstawiające założycieli – Izoldę i Jamesa.
   – Niesamowite – szepnął Josh, wpatrując się w posągi. – Ciekawe czy mnie też kiedyś taki postawią.
   – Tak, nagrobny. Sam tego dopilnuję – zaśmiał się Aaron.
   – Dzięki, na ciebie zawszę można liczyć.
   – Być może w przyszłości będziesz czarodziejem, który dokona wielkich czynów – przerwał im blondwłosy mężczyzna. – Może nie stójce tak na zewnątrz. Zapraszam do środka.
   Wnętrze zamku również robiło wrażenie. Okrągła sala ze stojącymi na środku czterema posągami przedstawiającymi magiczne stworzenia.
   – Każdy młodociany czarodziej, który zaczyna u nas naukę, jest przydzielany do jednego z czterech domów za pomocą posągu. Zależnie od tego, który się poruszy. Choć zdarzały się przypadki, gdzie uczeń mógł wybrać sam, ponieważ każdy posąg go wybrał.
   – To interesujące, ale chyba nie zdradził nam pan swojego imienia – zagadnęła Jennifer.
   – Naprawdę? Faktycznie, gdzie moje maniery... Nazywam się Edwin Starmoore, jestem tu dyrektorem. Witam was w Szkole Magii
i Czarodziejstwa Ilvermorny.
   – My także będziemy przechodzić przez ten przydział? – zapytał Josh, nie ukrywając tego, że chciałby zobaczyć ruszające się rzeźby.
   – Was to ominie, ponieważ nie zaczynacie nauki, tylko jesteście tu na wymianie. Pokoje również macie już przydzielone, więc z racji tego, że jest już cisza nocna możecie się w spokoju wypakować. Podejdźcie pojedynczo, to podam wam informacje, gdzie możecie znaleźć waszą tymczasową sypialnię. Wszystkie wskazówki otrzymacie na tej karteczce. Rano przyjdą po was prefekci.
   – A myślałem, że będę miał pokój z tobą…
   – Josh, przecież nie masz pewności, że będziemy w osobnych. Fakt dostanę kartkę przed tobą, ale trzeba być dobrej myśli – zaśmiał się Aaron na widok twarzy Josha.
   – Nie ociągać się, chyba nie chcecie spędzić całej nocy w głównej Sali?

   Aaron wszedł do pokoju i od razu opadł na jedno z wolnych łóżek. Zaciągnął się zapachem świeżo wypranej pościeli.
   Cudownie – pomyślał. Chciał celebrować tę chwilę, bo wiedział, że niedługo pojawi się tu jego współlokator – kimkolwiek by nie był. Dał pochłonąć się myślom. Wrócił do dzisiejszego spotkania z Felicią. Miał nadzieję, że Jennifer nie odebrała zachowania jego przyjaciółki w dwuznaczny sposób. Dobra, mogła mieć rację. W końcu normalni ludzie nie całują się na powitanie, ale zawsze uważał, że Felicia to szalona dziewczyna, która łamie wszystkie istniejące zasady. Nie miał jej za złe, ale nie wszyscy rozumieli jej sposób bycia.
   Zastanawiał się, czy przyjdzie go odwiedzić. Właściwie wolałby, żeby zrobiła to prędzej niż później. Im mniej świadków, tym lepiej. Ludzie i tak już patrzyli się na nich krzywo.
   Nagle drzwi otworzyły się z impetem i stanął w nich…
   – Gorawen?
   – Drauffen – warknął Brynn.
   Aaron przetarł oczy ze zdziwienia. To musiała być jakaś chora pomyłka. On z nim w jednym pokoju? Nie ma mowy!
   – Zgubiłeś się? – zapytał z udawaną troską.
   – Przydzielono mnie do tego pokoju. Nie wiedziałem, że zalęgły się w nim szczury – oznajmił opryskliwie. – Będę musiał to gdzieś zgłosić.
   – Jeżeli znowu mam wymierzyć cios prosto w twój nos, po prostu poproś.
   – Daruj sobie – syknął, kładąc bagaż na swoim łóżku. – Nie będzie ci przeszkadzało, jeżeli zaproszę do siebie Jennifer?
   Aaron mimowolnie napiął mięśnie. Wiedział, co czuł do tej dziewczyny i z premedytacją wbijał mu szpilki w najbardziej czułe miejsca. Dupek.
   – Nie rozumiem, co ona w tobie widzi.
   – Najwidoczniej coś, czego nie masz ty – powiedział z satysfakcją.
   O nie! Tego było za wiele. Czarodziej podniósł się z łóżka i energicznym krokiem podszedł do swojego współlokatora. Miał ochotę przerobić go na miazgę.
   Na pewno by to zrobił, gdyby nie kolejna osoba, która stanęła
w drzwiach.
   – W końcu znalazłam twój pokój! – krzyknęła widocznie zmęczona Felicia i nagle stanęła jak wryta. – Czy ja wam w czymś przeszkodziłam?
   Aaron odsunął pięść od twarzy Brynna i otworzył dłoń. Głupek miał szczęście, ale dopadnie go następnym razem.
   – Znowu wdajesz się w bójki? – zapytała, opierając ręce na biodrach
i przenosząc ciężar ciała na prawą nogę. – Ile razy powtarzałam ci, że to tylko przysporzy ci kłopotów. Przemoc nie jest rozwiązaniem.
   – Właśnie, Drauffen. Posłuchaj koleżanki, bo ma rację.
   Hiszpanka zmierzyła bruneta piorunującym spojrzeniem.
   – Nie uderzyłby cię, gdybyś go nie sprowokował – syknęła. – Więc daruj sobie te uwagi.
   Na usta chłopaka wkradł się tajemniczy uśmiech.
   – Wybacz – powiedział z pokorą. – Nazywam się Brynn Gorawen. A ty jesteś…
   – Niezainteresowana dzieleniem się z tobą tą informacją – rzuciła, przez co Aaron wybuchnął śmiechem.
   Uwielbiał ją. Po prostu uwielbiał.
   – Zadziorna – skwitował, dokładnie lustrując jej sylwetkę.
   Dziewczyna lekko się wzdrygnęła i przeniosła wzrok na przyjaciela.
   – Jeżeli chcesz, możesz przenieść się do naszego pokoju. Jestem pewna, że Bianca nie będzie miała nic przeciwko.
   – Dam sobie radę, ale dzięki za troskę.
   – Pamiętaj, że to oferta bezterminowa. Możesz z niej skorzystać
w każdej chwili – zaznaczyła i cmoknęła go w policzek. – Wpadnę do ciebie rano – rzuciła na odchodne i zniknęła za drzwiami pokoju.
   – Całkiem niezła – przyznał Gorawen.
   – Za wysokie progi. Ma zbyt dobry gust, żeby się tobą zainteresować
– syknął. – Poza tym przypominam ci, że jesteś zajęty.
   Czarodziej położył się na plecach i założył ręce za głowę.
   – Miło z twojej strony, że w końcu zaakceptowałeś nasz związek. Naprawdę to doceniam – rzucił sarkastycznie.
   Aaron zamknął oczy i policzył do dziesięciu. Obawiał się, że pobyt tutaj będzie naprawdę mocną próbą jego cierpliwości. I nie był do końca przekonany, czy chce zakończyć ten test z pozytywnym wynikiem.

   Gdyby ktoś wtargnął do pokoju Jennifer i Katniss uznałby, że miał tu miejsce wybuch eliksiru. Wszędzie walało się pierze z poduszek, koce były poprzewieszane przez szafy i kolumny łóżka. W samym epicentrum znajdowały się sprawczynie tego bałaganu.
   – Wytłumacz mi coś – zagadnęła Kat.
   – Co?
   – Jesteśmy tu raptem kilka minut, a nasz pokój wygląda jak pole bitwy. Jak?
   – Jeśli ci powiem, że nie wiem, to uwierzysz?
   – Nie.
   – Dlaczego?
   – Bo ty wiesz wszystko – po tym stwierdzeniu Katniss rzuciła w Jenn jedyną ocalałą poduszką.
   – Ej. Koniec z tym – zaśmiała się rudowłosa.
   – Mam pomysł!
   – Taki sam jak „wojna na poduszki”
   – Jakby ci się nie podobał to byś nie rzuciła tą poduszką…
   – Nie miałam wyjścia. Jak skończyły ci się poduszki, zaczęłaś rzucać kocami!
   – Przynajmniej jakieś urozmaicenie to było.
   – No dobra, to, co to za pomysł?
   – Zagrajmy w „szybką prawdę”
   – Tylko nie to – jęknęła zakładając za ucho rudy kosmyk włosów. – Ty zawsze znajdziesz takie pytania, że mam ochotę zapaść się pod ziemię.
   – Tym razem to nie będzie nic intymnego, przyrzekam – na dowód tego Katniss przyłożyła do serca lewą dłoń, a prawą podniosła do góry.
   Jenn spojrzała na swoją przyjaciółkę, którą uważała za siostrę. Wiedziała, że może jej powiedzieć o wszystkim, ale doskonale znała jej tendencję do zadawania krępujących pytań.
   – Niech ci będzie. Zadaj pytanie.
   – Naprawdę? Super!
   – Uważaj, bo się rozmyślę.
   – Nie, nie, już. Kochasz go?
   – Masz na myśli Brynna?
   – A umawiasz się z kimś innym i nic o tym nie wiem?
   – Może wydawać ci się to dziwnie, ale tak. Kocham go.
   – Nie chcę abyś cierpiała gdybyście zerwali.
   – Przy każdym rozstaniu się cierpi, dobrze o tym wiesz.
   – To prawda.
   – Skoro już o związkach mowa, co z Joshem?
   Szatynka zarumieniła się lekko.
   – Jest… cudownie. Myślę, że to ten jedyny.
   – Katniss Connors, nie spodziewałam się po tobie takiego wyznania.
   – Potrafię zaskakiwać. A co z nim?
   – Z kim?
   – No z Aaronem, tylko spójrz jak na ciebie patrzy.
   – Kiedy jest w pobliżu Arlene czy gdy rzucają się na niego obce dziewczyny?
   – Fakt, ta dziewczyna była dziwna, ale mnie nie o to chodzi. Gdy jesteś blisko niego wygląda jakby cały świat mu się zatrzymał.
   – Głupstwa pleciesz. Jestem w szczęśliwym związku z Brynnem. Myślę, że czas zakończyć tę naszą grę.

   – Dobrze, że wylądowałem w pokoju z tobą, a nie z jakimś obcym typem – stwierdził Lucas, kładąc się na swoim łóżku. – Choć nie ukrywam, że mogli przydzielić mnie do mojej dziewczyny. Wtedy byłoby wręcz fenomenalnie.
   Dylan uniósł jedną brew, spoglądając na przyjaciela.
   – Biedaczka nie przespałaby ani jednej nocy.
   – Ej, widzę ją kilka razy w roku. Muszę się nią nacieszyć, zanim znowu pójdziemy do innych szkół.
   – Skoro tak mówisz…
   Lucas podniósł się do pozycji siedzącej i skrzyżował ręce na piersi.
   – Podziwiam cię – przyznał.
   – Dlaczego?
   – Kiedy widzieliście się po raz ostatni? – zapytał, mając na myśli konkretną osobę. – Trzy lata temu? To cholernie długo, a ty wciąż upierasz się przy tym, że do siebie wrócicie. Skąd ta pewność?
   Czarodziej się uśmiechnął. Nie potrafił tego wytłumaczyć, ale po prostu to czuł. Czuł, że w końcu się znajdą i zaczną wszystko od nowa.
   – Jeżeli kogoś kochasz, nie masz żadnych wątpliwości – oznajmił.
   – Jakie to ckliwe…
   – A gdyby Bianca oznajmiła ci, że wyjeżdża? Zerwałbyś z nią?
   – Oczywiście, że nie!
   – Właśnie o tym mówię. Mamy swój układ i zamierzamy się go trzymać, obiecaliśmy to sobie przed rozstaniem.
   Dylan zastanowił się przez chwilę.
   – Kiedy w końcu zamierzasz się jej oświadczyć? Jesteście razem już prawie cztery lata.
   Lucas sięgnął do swojej walizki i wygrzebał z niej czerwone pudełeczko.
   – W zasadzie mam zamiar zrobić to jeszcze na wymianie. Stwierdziłem, że to dobra okazja.
   – Odważny krok. Masz już plan?
   – Mój plan zakłada na razie jeden punkt. Jej zgodę.

   Księżyc spoglądał na przewracających się w łóżkach czarodziei, śląc im jak najlepsze sny. Tylko jedna osoba nie była w objęciach Morfeusza. Jego czarne włosy wręcz lśniły przez księżycową łunę padającą przez okno. Trzymał w ręce kartkę i z intensywnością się jej przyglądał.
   Nie zawiedź nas”, jedno zdanie, które było na niej zapisane, dla wtajemniczonych było szansą. Spojrzał na swojego współlokatora zastanawiając się, jak daleko może się posunąć. Ostatni raz zerknął na karteczkę, po czym wyciągnął mugolską zapalniczkę i spalił papier na popiół.
   – Nie mogę się doczekać – szepnął, spoglądając wprost na srebrny glob.
Lydia Land of Grafic