piątek, 7 lipca 2017

Rozdział szósty. Nowe wyzwania

Na samym początku chciałabym bardzo podziękować tym, którzy mi pomagali przy tworzeniu tej notki. Bez was nie powstałaby tak szybko. Uwielbiam was ^^
PS. Nadal możecie zadawać pytania w zakładce "Pytania/Rozkminy".

Pozdrawiam,
Jenn ♥

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

   W jednym z ciemnych pomieszczeń strumyk światła padał na twarz jednej z tajemniczych postaci.
   – Wszystko musi pójść zgodnie z planem – padło polecenie. – Szef potrzebuje silnych czarodziei, a w tej szkole jest kilka perełek, więc radzę wam, aby nie dowiedział się, że coś poszło nie po jego myśli.
   – Skąd miałby się o tym dowiedzieć? – zapytał ktoś inny.
   – Nie znasz go. Równie dobrze może już wiedzieć, co zrobiliśmy, a czego nie.
   – Spójrzcie tylko, kto się zjawił. Mam nadzieję, że zadanie zostało wykonane?
   – Oczywiście. Czemu miałoby być inaczej? – odpowiedziano z kpiną.
   – Świetnie. Teraz wystarczy go odpowiednio przygotować na to, że zasili szeregi Kruków.
   – Dlaczego akurat on? Dlaczego teraz?
   – Łatwo manipulować kimś zakochanym, zwłaszcza, jeżeli nie może związać się z tą wyjątkową osobą.
   – To tylko kwestia czasu…
   – Zobaczymy. Idźcie już i róbcie to, co do was należy.

   – Dzień dobry – Brynn przywitał się swobodnie i cmoknął Jennifer w policzek.
   Zaraz potem zajął miejsce obok niej.
   – Czy ty, aby nie przesadzasz? – szepnęła mu na ucho.
   – Jenn, przestań… Wczoraj nie miałaś nic przeciwko pocałunkowi w usta, a teraz rumienisz się, kiedy całuję cię w policzek? Wprawiłem cię w zakłopotanie?
   Rudowłosa lekko się zarumieniła. Nie wiedziała, co sądzić o zaistniałej sytuacji, ani jak się zachować… W końcu chyba po raz pierwszy w swoim życiu doświadczyła jakichś romantycznych uniesień. Choć nie była pewna, czy to wszystko można określić właśnie w ten sposób. Do niedawna Brynn był tylko i wyłącznie jej kolegą z tego samego domu i nie marnowała czasu na myślenie o tym, czy kiedyś coś między nimi zaiskrzy. Kiedy patrzyła na to z dystansem, dochodziła do wniosku, że nigdy nie zajmowała sobie głowy romantycznymi relacjami i chyba taki układ był dla niej najłatwiejszy. Nie miała pojęcia, jak potoczy się ta relacja w najbliższej przyszłości i właśnie to spędzało jej sen z powiek.
   – Po prostu nie wykonuj takich gestów zbyt ostentacyjnie – pouczyła go i wróciła do tego, co miała na talerzu.
   Tymczasem siedzący nieopodal Aaron przyglądał się całemu zajściu i wykorzystywał ostatki cierpliwości, aby nie wybuchnąć z przepełniającej go zazdrości.
   – Cholerny Brynn – zaklął pod nosem, tak, aby nikt inny nie mógł go usłyszeć.
   Na jego nieszczęście Josh Weber jak zwykle zdołał wychwycić nawet najcichszy szept.
   – Co tym razem? – zapytał, wywracając oczami, ale po chwili nie potrzebował już żadnej odpowiedzi. – Za późno bracie. Ona już znalazła swojego księcia…
   – Kto znalazł swojego księcia? – zapytała Katniss, która pojawiła się dosłownie znikąd.
   Josh wskazał ręką na Jennifer i w tym samym momencie zauważył iskierkę w oczach swojej dziewczyny.
   – Kat, co ty kombinujesz?  
   – Nic wielkiego – przyznała i chwyciła go za rękę – Chodź, przywitamy się.
   Nie protestował. Po chwili stali już obok droczącej się ze sobą pary.
   – Dzień dobry, gołąbeczki – szatynka zagadnęła z uśmiechem, a rudowłosa zmierzyła ją zabójczym spojrzeniem.
   – Dzień dobry – Brynn odpowiedział spokojnie, zupełnie nie zdając sobie sprawy z panującego wokół niego napięcia.
   – Widzę, że randka zakończyła się sukcesem.
   – Wszyscy już wiedzą? – czarodziej lekko się zdziwił.
   Tymczasem Josh ukradkiem spojrzał w stronę Aarona.
   – Tak, wszyscy – przyznał.
   – Nie sądziłem, że aż tak się to rozniesie
   – Coś ci wytłumaczę, mój drogi nieświadomy przyjacielu. Jeśli całujesz dziewczynę w przy wszystkich w Wielkiej Sali, to wiadome, że to zauważą.
   – Josh! –   Jennifer skarciła przyjaciela.
   – Wybacz kochana, ale on ma rację – odparła szatynka. – Jeśli chcieliście utrzymać swój związek w tajemnicy, wystarczyło zachowywać się jak zwykle.
   – Chodź Brynn, zostawmy ich.

   Niedzielny poranek, mimo kilku zaskoczonych uczniów, mijał spokojnie.   Większość osób wciąż przebywało w Wielkiej Sali, przez co na dziedzińcu nie było tłumów.
   – Naprawdę nie sądziłem, że aż tak się to rozniesie – westchnął Brynn.
   – W pewnym sensie to było do przewidzenia. Pamiętasz jak wszyscy zareagowali na wieść o Kat i Joshu?
   – W jego przypadku to faktycznie było zaskoczenie – niespodziewanie chwycił Jenn za rękę. – Ale my to inna historia.
   – Masz rację – rudowłosa uśmiechnęła się lekko.
   – Kogo moje piękne oczy widzą… Dwoje zakochanych kujonków.
   – Czego tu chcesz Concordia? Nie mógłbyś wejść pod jakiś kamień i tam zdechnąć? – Brynn spytał z irytacją.
   – Doprawdy Gorawen, myślałem, że masz lepszy gust – Nathan podszedł do Jenn i wymusił na niej pocałunek zanim zdążyła jakkolwiek zareagować.
Dziewczyna w momencie zamieniła się w słup soli.
– Muszę przyznać, że jak na szlamę, całujesz całkiem nieźle – przyznał z satysfakcją.
      Nim się spostrzegł leżał na ziemi z krwawiącym nosem.
   – Tylko spróbuj ją tknąć jeszcze raz, a możesz być pewny, że na tym się nie skończy.
   – Pożałujesz tego – wyszeptał ze złością, chwiejnie wstając.
   – Zaraz ty możesz pożałować tego, że tu przyszedłeś – Josh wyrósł za Ślizgonem jakby spod ziemi.
   – Widzę, że przybyła twoja świta – powiedział z kpiną. – Szkoda, że w twoim przypadku „odwaga” nie idzie w parze z inteligencją. Na szczęście u mnie nie ma z tym problemu. Żegnam, łamagi.
Po wypowiedzianych słowach odszedł w tylko sobie znanym kierunku.
   – No Brynn, nie spodziewałem się tego po tobie. Nieźle go urządziłeś.
   – Dzięki? – odpowiedział zmieszany i podszedł do Jennifer. – Wszystko w porządku? – zapytał.
   Nie była w stanie wydusić z siebie nawet słowa. Jak ten paskudny jaszczur mógł jej to zrobić? Miała ochotę odciąć mu język i wepchnąć mu go do gardła, żeby się nim udławił.
   – Myślisz, że to tylko chwilowe? – Brynn zagadnął Josha i obaj spojrzeli na czarownicę.
   – Może spróbuj ją pocałować – zaproponował. – Książę całuje księżniczkę, żeby ściągnąć z niej zły czar.
   – To nie jest zabawne…
   – Ok, to może ja ją pocałuję?
   – Josh!
   – No co? – śmiał się. – Skoro ty nie chcesz…
   – Idioci… – Jennifer powiedziała nagle, odzyskując zdolność mowy. – Skończyliście już wymyślać swoje beznadziejne porady?
   – Przepraszam – Brynn odpowiedział zmieszany, a Josh wybuchnął śmiechem.
   – Skoro księżniczka jest już odczarowana, wrócę do siebie i zostawię was samych – oznajmił entuzjastycznie i puścił oczko do Jenn, która na odchodne zmierzyła go zabójczym spojrzeniem.

   Aaron siedział na swoim łóżku, trzymając w ręce zapisaną kartkę. Zaintrygowany uważnie śledził treść listu. Nawet nie zauważył, kiedy do dormitorium wszedł jego przyjaciel.
   – Stary, szkoda, że nie widziałeś jak Gorawen przywalił Concordii. Nie sądziłem, że on potrafi się bić.
   – Hmm..
   – Widzę, że twój entuzjazm osiągnął właśnie dno.
   – Mówiłeś coś? – zapytał, w dalszym ciągu nie odrywając wzroku od tekstu.
   – Co spowodowało, że straciłeś zdolność mowy?
   Chłopak bez słowa podał mu list.
   Josh z każdym kolejnym słowem dziwił się coraz bardziej. Wiedział, co kiedyś łączyło tę dwójkę i obawiał się, że Arlene nie zrozumie, jak działa ta relacja. Dla jej dobra wolał trzymać język za zębami.
   – Widzę, że zażyłość nie minęła. Dalej mówi do ciebie cariño?
  – Błagam, nie komentuj…
   – Uwielbiam jak się przede mną płaszczysz, jednak w tej sytuacji martwię się, że znowu stracisz głowę.
   – Dobrze wiesz, że to jej sposób bycia – zauważył.
   – Powiedz to Arlene… Jak ją określisz? „Tylko przyjaciółka”? Aaron, daruj sobie… – westchnął. – Wiem, że postrzegacie to na swój własny sposób, ale nie każdy to rozumie.
   – Musisz drążyć temat?
   – Nie muszę, ale to niezła zabawa – uśmiechnął się szeroko. – Chyba się pójdę zdrzemnąć. Przede mną długa noc.

   – Nie ruszaj się – Arlene powiedziała stanowczo, kiedy Aaron po raz kolejny podrapał się po głowie.
   – Długo jeszcze? – zapytał, mając nadzieję, że nie będzie musiał długo czekać i siedzieć w bezruchu przez najbliższe pół godziny.
   – Prawie skończyłam – skłamała.
   Nie wiedział, jakim cudem znowu zgodził się na zostanie modelem. Nienawidził pozować do zdjęć, a tym bardziej do rysunków. Zwłaszcza, że Arlene lubiła dbać o każdy szczegół i często robiła poprawki, nawet, jeżeli według niego były niepotrzebne.
   Wszystko zaczęło się dosyć niepozornie. Zaraz po śniadaniu Arlene powiedziała mu, że chce przyjść do jego pokoju i zapytała, czy nie ma nic przeciwko temu. Rzecz jasna zgodził się prawie od razu. Po ostatniej kłótni, a właściwie nieporozumieniu, nie potrafił nawiązać z nią dobrego kontaktu. Racja, rozmawiali ze sobą, ale wyczuwał między nimi pewien dystans, którego w żaden sposób nie umiał pokonać. Kiedy w końcu do niego przyszła, zauważył, że trzyma w ręce swój szkicownik.
   – Ostatni raz – obiecała.
   Wywrócił oczami. I tak niemiał, co robić, a poza tym wiedział, że nie wolno odmawiać własnej dziewczynie.
   Minęło już półtorej godziny, a on wciąż siedział w ustalonej przez nią pozycji i nie mógł się ruszyć nawet o centymetr.
   – Głowa lekko w lewo. Ruszyłeś się – wytknęła mu.
   Miał dość.
   Gwałtownie podniósł się z krzesła, na którym siedział i wspiął się na łóżko, na którym aktualnie znajdowała się Arlene. Chwycił ją za kostki i pociągnął w swoją stronę. Chwilę później była już pod nim. Zdziwiona i zdezorientowana.
   – Wystarczy – powiedział, dając jej do zrozumienia, że nie potrafi dłużej wytrzymać.
   – Przecież jeszcze nie skończyłam…
   – Dokończysz innym razem – oznajmił. – A teraz pozwól, że to ja zaczerpnę trochę przyjemności – dodał zaraz potem i delikatnie ją pocałował.
   – Przeszkadzam? – usłyszeli nagle i odwrócili wzrok w stronę drzwi.
   Leon Olson. Jak zwykle fenomenalne wyczucie czasu…
   – Właśnie wychodziłam – Arlene wzięła do ręki swój szkicownik i wydostała się spod czarodzieja.
   Po chwili zniknęła za drzwiami.
   – Musiałeś? – Aaron spojrzał na przyjaciela i zapytał z pretensją.
   – Zamierzaliście zignorować fakt, że Josh jest w pokoju?
   Czarodziej spojrzał na chłopaka śpiącego na łóżku obok i westchnął z rezygnacją.
   – Przyszedłeś po coś konkretnego?
   – Chciałem porozmawiać z Joshem, ale widzę, że musze poczekać – rzucił z uśmiechem i usiadł na krześle, na którym wcześniej siedział Aaron. – Po tym, co zobaczyłem, wnioskuję, że już puściła w niepamięć incydent z pikniku? Słyszałem, że nieźle się wkurzyła.
   – Mniej więcej… Obawiam się, że gdyby zobaczyła list, znowu wszczęłaby kłótnię o nic – wywrócił oczami.
   – List? – blondyn lekko się zdziwił.
   Czarodziej podał mu zapisaną kartkę.
   – Mnie nie wysyła takich listów…
   – Widujesz się z nią częściej – przyznał. – A ja nie widziałem jej od… Od bardzo dawna.
   – Stęskniony? – próbował go podpuścić.
   Aaron uśmiechnął się sam do siebie. Oczywiście, że tak. Ale przecież nie przyzna tego na głos.
   – Zawołam cię, kiedy Josh się obudzi – odpowiedział wymijająco.
   Kąciki ust chłopaka podjechały lekko do góry.
   – Ok, już ci nie przeszkadzam.
   Po wypowiedzianych słowach wyszedł z pokoju.
   – Zamierzasz jej odpisać? – Aaron usłyszał nagle i spojrzał na Josha.
   – Myślałem, że śpisz.
   – Spałem. Obudziła mnie wasza rozmowa – przyznał. – Więc?
   – Z niecierpliwością czeka na moją odpowiedź. Tak przynajmniej napisała.
   – Uważaj, jeszcze wpakujesz się w jakieś bagno…
   – Spokojnie, wiem, co robię.
   – Już ja znam te twoje „wiem, co robię”…

*proszę o włączenie piosenki nr 4*

   W dormitorium dziewczyn było wyjątkowo cicho. Katniss siedziała na podłodze, czytając jakieś pisemko, a Jennifer odrabiała zadania na następny dzień. Resztę dziewczyn wywiało z pokoju kilka godzin wcześniej.
   – Kat, słyszysz to? – spytała po chwili Jennifer
   – Co mam słyszeć? – szatynka nawet nie podniosła wzroku znad artykułu.
   – Muzykę. Ktoś gra na fortepianie.
   – Ja tam nic nie słyszę – przyznała.
   – Kupię ci na gwiazdkę aparat słuchowy…
   – Fajnie – ucieszyła się. – A co to jest?
   – Przekonasz się, jak ci go podaruję – rudowłosa wstała i ruszyła w stronę wyjścia.
   – Gdzie idziesz?
   – Sprawdzić, czy nie zwariowałam.
   – To wiem już od dawna, wystarczyło zapytać – Katniss uśmiechnęła się szeroko.
   – Jak zawsze pomocna...

   Błądząc po ciemnych korytarzach zamku, Jennifer zaczynała się zastanawiać, czy to, aby nie był tylko omam słuchowy.
   – Na pewno mi się zdawało. No, bo kto w środku nocy grałby na fortepianie? – w mroku było słychać wyłącznie echo i kroki dziewczyny. – Świetnie. Zaczynam mówić do siebie.
   Po chwili rozbrzmiał dźwięk wspomnianego instrumentu. Wsłuchując się w melodię, dziewczyna dotarła pod pięknie zdobione drzwi.
   Niepewnie je otworzyła.
   Pierwsze, co rzuciło się w oczy, to ogromny czarny fortepian. Jego lśniący lakier odbijał światło świec stojących w złotym świeczniku o trzech ramionach. Każda ze świec powoli uwalniała delikatny zapach bzu. Z sufitu leniwie zwisały kryształowe żyrandole, w tej chwili ciemne, lecz odbijające blask ciepłej czerwieni świecy. Delikatnie poruszający się płomień sprawiał, że na kremowej ścianie odbywał się taniec świateł i cieni. Na ścianach, tuż pod sufitem, ciągnęły się ciemne, drewniane rzeźby przedstawiające majestatyczne winorośle, a sam sufit znajdował się wysoko nad głową, więc gdy się na niego patrzyło, zdawało się, jakby w ogóle go tam nie było. Podłoga pokryta była panelami w kolorze ciemnego orzecha, przeplatana jaśniejszymi i ciemniejszymi odcieniami, jakby poruszana delikatnym wiatrem.
   Kątem oka dziewczyna zauważyła ruch przy fortepianie. Gdy przyjrzała się dokładnie, dostrzegła Aarona grającego na instrumencie. Jego smukłe palce płynnie poruszały się po klawiszach, dzięki czemu do jej uszu dobiegała delikatna melodia.
   – Co tutaj robisz? – zapytała.
   – Nie widzisz? Gram.
   – Nie sądziłam, że potrafisz grać.
   – Wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz – przyznał.
   – Najwidoczniej.
   – Zatańczysz ze mną?
   – Teraz? – zdziwiła się. – Przecież przestaniesz wtedy grać.
   – A od czego jest magia?
   Aaron podszedł do Jenn, ukłonił się przed nią i ujął delikatnie jej dłoń, odchodząc kilka metrów od fortepianu. Położył rękę na talii dziewczyny.
   – Mam nadzieję, że się nie zawstydzisz?
   – To zależy, jak dobrym jesteś tancerzem.
   Gdy ponownie rozbrzmiała muzyka, Aaron i Jennifer rozpoczęli swój taniec. Delikatne obroty wprawiały parę w zachwyt. Nikt nie sądził, że tak idealnie się ze sobą zgrają. Byli jak jedna dusza w dwóch ciałach, niecierpliwa, aby się ze sobą połączyć.
   – Dobrze tańczysz.
   – To wyłącznie zasługa partnerki.
   – Czyżby? – zachichotała.
   Aaron zakręcił nią kilkukrotnie i przyciągnął do siebie. Czuł się niezwykle pewnie w swoich ruchach i nie przeszkadzała mu nieustanna bliskość ciała Jennifer. Wręcz przeciwnie. Z Każdą kolejną nutą wygrywaną na fortepianie jeszcze bardziej zatracał się w tańcu i zapominał o wszystkim, co go otaczało. Nie liczyło się nic poza nimi. Tylko ona i on – sami w pustej sali.
   – Gdzie nauczyłeś się tak tańczyć?
   – Kiedyś chciałem zaimponować jednej dziewczynie.
   – Udało się? – zapytała z uśmiechem.
   Zakręcił nią znowu, tym razem bardziej energicznie niż poprzednio. Roześmiała się na głos, kiedy objął ją w talii i posłał jej pełne pożądania spojrzenie. Wiedziała, że chciał jej zaimponować i musiała przyznać, że szło mu całkiem nieźle. Widziała go w zupełnie nowym świetle i wcale nie była rozczarowana.  Chciała, aby ten taniec trwał wiecznie i dawała głowę, że Aaron myślał dokładnie o tym samym.
   Czarodziej spojrzał w niebieskie oczy dziewczyny i delikatnie się do niej zbliżył.
   – Mogę? – zapytał cicho, zerkając na jej lekko rozchylone usta.
   – A co z Arlene?
   – Zapomnijmy o niej.
   – To twoja dziewczyna…
   – Teraz liczysz się tylko ty – oznajmił bez zawahania i po chwili ich usta złączyły się w niezwykle czułym pocałunku.
Lydia Land of Grafic