Na początku chciałam was zachęcić do odwiedzenia zakładki "Pytania/Rozkminy" gdzie możecie zadawać mi pytania dotyczące opowiadania lub własne teorie dotyczące jakiegoś wątku :)
Pozdrawiam,
Jenn ♥
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tego
dnia miał się odbyć pierwszy w tym roku mecz Quidditcha. Naprzeciw siebie wzlecą drużyny Ravenclawu
oraz Slytherinu. Od samego rana wszyscy zawodnicy chodzili poddenerwowani,
chociaż jedna osoba wydawała się bardziej zdenerwowana niż reszty – Katniss
Connors, szukająca Krukonów.
– Jenn! – szatynka krzyknęła nagle.
– Co znowu zgubiłaś?
– Chyba nic… – odpowiedziała, nie za bardzo
wiedząc, co się z nią dzieje.
– Chyba? – Jennifer próbowała się upewnić i
spojrzała podejrzliwie w stronę przyjaciółki.
– No… boję się – przyznała ostatecznie.
– Nie masz, czego.
– Łatwo ci mówić! – oburzyła się. – To nie
na tobie spoczywa odpowiedzialność za wygraną.
– Jakby nie patrzeć, ścigający również mają,
co nie, co do powiedzenia.
– Nie znasz się – czarownica rzuciła na
odczepne.
– Dobrze się czujesz? – Jennifer spojrzała
na Katniss grzebiącą widelcem w jajecznicy i położyła rękę na jej ramieniu.
Szatynka przeciągle westchnęła. Więc coś na
pewno było nie w porządku…
– Nie mogę nic przełknąć – poskarżyła się. –
To chyba z nerwów.
No tak. Niedługo po śniadaniu miał odbyć się
mecz Quidditcha i Katniss grała w nim dosyć istotną rolę. Rudowłosa nie
wiedziała, jak pocieszyć przyjaciółkę. Nie chciała używać typowego „będzie
dobrze”, bo wydawało jej się, że to tylko sztuczny zwrot bez żadnej mocy
sprawczej.
Kiedy już traciła nadzieję i przede
wszystkim wszelkie pomysły, kątem oka zobaczyła kogoś, kto mógł jej pomóc.
Czarownica klepnęła go w ramię i porozumiewawczym wzrokiem dała do zrozumienia,
że potrzebuje wsparcia. Nie musiała długo czekać.
– Pani pozwoli… – Josh ujął dłoń Katniss i
zaprowadził ją do swojego stołu. Zaraz potem usadowił ją na swoich kolanach.
– Nie traktuj mnie jak dziecko! – oburzyła
się.
– Zachowujesz się jak dziecko, więc tak będę
cię traktował – oznajmił jak najbardziej poważnie i nakłuł na widelec kawałek
naleśnika. – A teraz otwieraj buzię.
Aaron i Leon zaczęli cicho chichotać, ale
spojrzenie, które posłał im Josh skuteczne ich uciszyło.
– Przeżuj. Nie chcę żebyś się
udławiła…
– Josh!
– Nie marudź tylko wcinaj. No już – z tymi
słowami podał jej kolejny kawałek. – Zuch dziewczyna!
– Jesteś okropny – wymamrotała.
– Mama nie uczyła cię, że nie wolno mówić z
pełną buzią? Katniss, ile ty masz lat? – droczył się z nią.
– Może jeszcze dasz jej śliniaczek i
będziesz się bawił w „leci miotełka”? – Aaron zapytał rozbawiony i zaraz potem
razem z Leonem wybuchnęli salwą śmiechu.
Czarodziej starał się być opanowany i skupić
swoją uwagę wyłącznie na Katniss, ale jego przyjaciele skutecznie mu to
uniemożliwiali. Cały czas dogadywali lub szeptali coś między sobą, patrząc w
ich stronę. Każda cierpliwość miała swoje granice.
– Daruj sobie, Drauffen – chłopak niemalże
syknął.
Właśnie w tym momencie do rozmowy włączyła
się Arlene.
– Josh, on ma rację. Traktujesz Katniss jak
małą dziewczynkę, która nie potrafi trzymać noża i widelca.
– Co nie zmienia faktu, że dzięki temu
zjadła śniadanie – zauważył, zadowolony z siebie i przeniósł wzrok na
wycierającą kąciki ust szatynkę. – Teraz, kiedy masz już pełny żołądek, powiedz
mi, co się dzieje.
Czarownica oparła głowę na jego piersi i
jeszcze raz przeciągle westchnęła.
– Katniss…?
– Martwię się, że nie wygramy meczu – wydukała
w końcu.
– I to wszystko?
Czy to wszystko?! Jak on śmiał?! Od rana nie
mogła skupić swoich myśli na niczym innym, trzęsły jej się ręce, bała się, że zawiedzie,
jako zawodnik drużyny, a on tak ją podsumował? Co za tupet!
– Czy ty uważasz, że to jakaś cholerna
drobnostka?! – krzyknęła. – To nie jest zabawa tylko poważny mecz! Zastanów się
zanim coś powiesz!
Czarodziej delikatnie się uśmiechnął.
– Przesadziłaś.
Zaraz po wypowiedzianych słowach podniósł
się do pozycji stojącej, przerzucił Katniss przez swoje lewe ramię i
bezceremonialnie wyszedł z nią z Sali, wprawiając wszystkich w osłupienie.
– Zasłużyłaś na porządnego klapsa w tyłek,
moja droga – oznajmił, kiedy wreszcie postawił ją na ziemię.
Katniss momentalnie zaczerwieniła się po
korzonki włosów.
– Ja przesadziłam?! To ty bagatelizujesz
problem!
– Dwie sprawy. Pierwsza: przestań krzyczeć.
Druga: nie masz racji.
Pan Weber i jego cholerna pewność siebie…
Doprowadzał ją do szału. Najpierw traktował ją jak dziecko, a teraz
uniemożliwił drogę ucieczki i zachowywał się jak wszechwiedzący pan i władca…
Czarownica wzięła głęboki wdech i powoli
wypuściła powietrze z płuc, a Josh, ku jej zdziwieniu, delikatnie się
uśmiechnął.
– Tak lepiej – podsumował i położył dłonie
na jej ramionach. – Posłuchaj mnie: to nie jest twój pierwszy mecz w tej
drużynie. Jesteś doświadczonym zawodnikiem i wiesz, co powinnaś zrobić, kiedy
szala przechyla się na korzyść rywali. Jesteś mądra, piękna i zawsze zarażasz
wszystkich swoim uśmiechem. Nie pozwolę, żeby jeden głupi mecz to popsuł.
Jeżeli będziesz nastawiona negatywnie, nie zdziałasz nic dobrego. Więc teraz
wyobraź sobie, że masz w sobie mnóstwo pozytywnej energii i na pewno wygracie
mecz – ucałował ją w czoło, a na jego usta znowu wkradł się uśmiech. – Zaufaj
mi, to działa.
Katniss poczuła się jak idiotka. Pochopnie
go oskarżyła, a on tylko próbował ją rozbawić i uświadomić jej, że nie powinna
przejmować się wynikiem meczu, bo to tylko pogorszy sprawę. Była głupia… Ale
przynajmniej miała przy sobie kogoś, kto wierzył w nią od samego początku.
– Dziękuję – powiedziała cicho, a czarodziej
skradł jej szybkiego całusa.
– Nie masz, za co dziękować. Tylko
rozjaśniłem ci coś, o czym wiedziałaś już od dawna. Nic wielkiego – wzruszył ramionami.
– Powinniśmy wrócić na salę? – zapytała
niepewnie po chwili ciszy.
Weber udał zastanowienie.
– Nie. Zjadłaś śniadanie, więc nic tam po
nas – przyznał. – Zabieram cię do mojego pokoju i dopilnuję żebyś zrelaksowała
się przed meczem. Co powiesz na masaż? – zapytał entuzjastycznie.
Katniss lekko się roześmiała.
– Z przyjemnością.
– Witam was wszystkich na pierwszym spotkaniu w tym roku
szkolnym! Już dzisiaj na naszym stadionie zmierzą się drużyny Ravenclawu i
Slytherinu! Kto wygra i spocznie na laurach, a kto ugrzęźnie w bagnie
przegranych? – Leon Olson
wskazał na kawałek stadionu, który do złudzenia przypominał błotne jeziorko. –
Fakt faktem, pogoda nie dopisuje, ale to nic dla zawodników, którzy już
wychodzą z szatni! Ich ubrania są idealnie dostosowane do dzisiejszej pogody,
lecz czy są gotowi na mecz? – chłopak sięgnął po lornetkę, prędko przyglądając
się graczom. Każdy z nich patrzył na drużynę przeciwników z rządzą mordu,
ilustrując każdy ruch, próbując zgadnąć, ile ćwiczyli przed meczem i jaka jest
ich szansa na wygraną.
– Gracze, na miotły!
– Zawodnicy wsiadają na miotły, swoją uwagę
przeznaczając tylko i wyłącznie temu, co nieuniknione; dzisiejszemu meczowi,
który ma przesądzić…
– Start!
Ryk ze strony trybun kompletnie zagłuszył
słowa komentatora, który z ciekawością przyglądał się starciu. Gracze wzbili
się w powietrze, a profesor Hooch wyrzuciła kafel. Zaraz za nim poleciały
tłuczki. Katniss zareagowała najszybciej; wybiwszy się w górę, chwyciła piłkę
Jednak w jej stronę już mknął Alexander
Navel, wychylając rękę, by przejąć od niej kulę. Dziewczyna natychmiast
poszybowała dalej, z trudem wymijając lecący w jej stronę tłuczek. Michael Petterson mknął tuż za nim,
trzymając w jednej ręce pałkę. Zamachnął się z całej siły, jednak trafił w
powietrze. Patrick Corb spojrzał
na niego zwycięsko i wskazał swoją pałką na piłkę, która niewyobrażalnie szybko
leciała w stronę Brendy Stinson,
której Erick właśnie podawał kafel. Nim zdołała przejąć piłkę, tłuczek
zaskoczył ją od tyłu, trafił prosto w plecy nieszczęśnicy. Dziewczyna zawyła z
bólu, tracąc panowanie nad miotłą. Sprawę znacznie pogorszył kafel, który
palnął ją prosto w czaszkę. Na trybunach rozległ się głośny jęk.
– To zdecydowanie musiało boleć. Ale nasza kochana
Brenda Stinson nie poddaje się, przełyka łzy i próbuje się jeszcze przydać…!
Cóż za głupia...w sensie silna dziewczyna! Brawa dla niej!
Na trybunach praktycznie wszyscy oglądający
wstali i zaczęli klaskać, gwizdać i buczeć.
Chaos panujący na boisku był wręcz
kwintesencją smaku dla każdego z uczniów. Gdzie by nie spojrzeć, tam działo się
coś ciekawego. Mała, lecz wyjątkowo zwinna Helen Megick właśnie mknęła ku obrońcy Ravenclawu, gotowa w razie,
czego przejąć kafel i strzelić gola. Krukoni jednak także posiadali strategię;
gdy Alexander Navel przejął
kafel, Brenda Stinson, która
pozostawała na boisku, pomimo silnego bólu pleców i ogromnego siniaka na
twarzy, podążała tuż obok niego, irytując go i usilnie próbując przejąć
kafel. Ślizgon prędko podał kafel Helen
Megick, która była na to gotowa. Dziewczyna niemal od razu strzeliła
gola…
– TRAFIŁA! 10:0 dla Slytherinu!
Widownia zaryczała, a paru Ślizgonów przybiło
sobie piątkę. Brenda Stinson za
namową kompanów zeszła z boiska, pozwalając pani Pomfrey na opatrzenie swoich
ran.
– Kafel wyrzuca obrońca Ravenclawu, który uważnie
przyjrzał się sytuacji na boisku. Najbliżej był Erick Lander oraz Katniss Connors, tuż obok Michael Petterson właśnie odbił tłuczka, ratując tym samym
szukającą Ravenclawu. Lander podał kafla do Andy’ego Lancastera. Mimo
nieobecności Brendy na boisku Erick i Andy świetnie sobie radzą, omijając
przeciwników. I GOL! 10:10!
Po niespełna 40 minutach
Slytherin zdobył przewagę 60 punktów.
– Proszę Państwa, cóż to
za emocjonujący mecz. 40 punktów dla Ravenclaw oraz 100 punktów dla Slytherinu.
Złoty znicz nadal się nie pojawił, więc Ravenclaw ma jeszcze szanse nadrobić
straty.
Nagle na horyzoncie pojawił się złotawy
poblask.
– Czy to… Tak! Pojawił się Złoty znicz! Teraz
wszystko zależy od szukających! Kto wygra tą zaciętą walkę… Connors czy
Dendragon?
Publiczność nie mogła odwrócić wzroku od
szukających. Mknęli za zniczem nie zważając na to, co się wokół nich dzieje.
Dreszcz emocji towarzyszył nie tylko widzom, ale i samym zawodnikom, gdyż to od
nich zależał wynik. Jeszcze tylko chwila…
– Tak! Katniss Connors złapała Złoty znicz!
Ravenclaw wygrywa 190 punktami!
Wiwatom nie było końca. Gdy tylko drużyna
wylądowała na trawie wszyscy podbiegli im pogratulować. No prawie wszyscy.
Satysfakcji Krukonom dodawały niezadowolone miny Ślizgonów. Josh nie czekając
ani chwili dłużej, chwycił swoją dziewczynę w ramiona i zaczął się z nią
okręcać, przyprawiając szatynkę o atak śmiechu.
Jennifer nie chcąc wciskać się w tłum, aby
pogratulować przyjaciółce i reszcie drużyny, stała z boku oglądając śmiejącą
się dziewczynę w ramionach Josha.
– Nie idziesz pogratulować Katniss? –
zapytał znienacka Brynn.
– Jak na razie jest zbyt zajęcia Joshem –
stwierdziła rozbawiona Jennifer. – A ty, co tu robisz? Myślałam, że nie
przepadasz za Quidditchem.
– Bo to prawda. Chciałem się ciebie o coś
zapytać… – na twarzy chłopaka pojawiły się lekkie rumieńce, zdradzające jego
zdenerwowanie.
– O co chodzi?
– Może wybrałabyś się dzisiaj ze mną na mały
piknik?
– Coś jakby randka? – spytała zaciekawiona
dziewczyna.
– Można tak powiedzieć – chłopak podrapał
się z tyłu głowy. – To jak?
– Pewnie.
W dormitorium dziewczyn panował istny chaos.
Wszędzie leżały porozrzucane ubrania – od bluzek, poprzez paski, aż do
sukienek. Najciekawszym faktem okazało się to, że wszystkie ubrania należały do
jednej dziewczyny – Katniss Connors.
–
Jenn, doradź mi, co mam na siebie włożyć.
Katniss stała na środku pokoju, w jednej
ręce trzymając komplet składający się ze szmaragdowej bluzki na ramiączkach i
białej spódniczki, a w drugiej trzymała czarno-białą sukienkę.
– Dlaczego nie możesz ubrać się normalnie?
Musisz ustroić się jak stróż w Boże Ciało? – Jennifer wywróciła oczami i wróciła
do czytania książki.
– Co sobie o mnie Josh pomyśli, gdy zobaczy
mnie w „normalnym” ubraniu?
– Że wreszcie jest jakaś odmiana – oznajmiła
obojętnie. – Zwykle widzi cię albo w mundurku, albo w samej bieliźnie, albo…
– Dobra, dobra! – Katniss krzyknęła nagle i
zasłoniła przyjaciółce usta. – Rozumiem…
Rudowłosa roześmiała się nagle.
– Ja zastanawiam się, w czym wystąpić na
randce…
– Na czym?! – Katniss krzyknęła ze
zdziwienia.
– Brynn zaprosił mnie na randkę – przyznała.
– Dlaczego mówisz mi o tym dopiero teraz?!
– Jakoś wcześniej nie było okazji. Poza tym,
to tylko spotkanie.
– Tylko spotkanie?! Dziewczyno, ty idziesz
na randkę! Z Brynnem!
– Powoli zaczynam żałować, że ci o tym
powiedziałam…
– Weź się nie wygłupiaj, tylko mów, w czym
masz zamiar się zaprezentować?
– Co powiesz na to?
Jennifer wyciągnęła z szafy białą sukienkę,
sięgającą długością przed kolano.
– Powinnaś ubrać coś bardziej seksownego.
Jennifer spojrzała na swoją przyjaciółkę,
wywracając oczami.
– A ty powinnaś ubrać coś mniej seksownego –
powiedziała zaraz potem, wskazując na krótką sukienkę szatynki.
– Josh nie ma nic przeciwko temu, że się tak
ubieram.
– Po prostu nie chce tego przyznać, ale jest
niesamowicie zazdrosny. Gdybyś tylko widziała ten wzrok, jakim mierzy każdego
chłopaka, który się do ciebie zbliży…
– Jaki wzrok?
W otwartych drzwiach pokoju stał
uśmiechnięty Josh. Obiecał swojej dziewczynie, że przyjdzie po nią dopiero za
pół godziny, ale stwierdził, że zrobi jej niespodziankę i pojawi się już teraz.
Przypadkiem stał się świadkiem bardzo interesującej rozmowy…
– Zabójczy – Jennifer odpowiedziała od razu
i czekała na jego reakcję jednak on tylko wzruszył ramionami.
Po chwili do pokoju wszedł również Aaron.
– I kto się tu jeszcze pojawi? – Katniss
zapytała zirytowana, czując coraz większą niemoc.
Nie minęła chwila, kiedy Josh zanurkował w
ubraniach swojej dziewczyny, wywołując tym samym zdziwienie u wszystkich
obecnych.
– Wszystko w porządku? – zaniepokoiła się
Jennifer.
– Nic mu nie będzie – wtrącił Aaron.
Nagle Josh z powrotem się wynurzył i
spojrzał w stronę Katniss. W lewej ręce trzymał czerwony, przeszywany koronką
stanik.
– Nie przypominam sobie, żebyś taki miała…
– Bo nie jest mój – szatynka starała się
powstrzymać od śmiechu, co przychodziło jej z wielką trudnością. – Jenn… Może
pochwalisz się swoim ostatnim zakupem?
W międzyczasie Aaron zabrał Joshowi
wspomnianą bieliznę. Dokładnie przyjrzał się koronkowemu znalezisku.
– Że niby Jennifer i taki stanik? – zapytał
lekko kpiącym tonem. – Nie. Nigdy w to nie uwierzę.
– To moja sprawa, co noszę, a czego nie –
mówiąc to, podeszła do Aarona i energicznym ruchem ręki wyrwała mu swoją
bieliznę.
– Zadziorna – skwitował Josh i wrócił do
przeglądania ubrań. – Może znajdę tu jeszcze coś ciekawego.
Kolejne kilkanaście minut minęło na
wybieraniu odpowiedniego ubioru dla Katniss i Jennifer. Ostatecznie szatynka
skończyła w czarnej sukience z czerwonymi wstawkami, a Jennifer zdecydowała się
na złoto-niebieską, sięgającą do połowy ud.
– Wyglądacie cudownie! – Josh nie ukrywał
swojego zachwytu. – Prawda, Aaron?
Josh nie doczekał się odpowiedzi.
– Gdzie ten kretyn się podział? – rozejrzał
się po pokoju, nie dostrzegając przyjaciela.
– Wyszedł – odpowiedziała beztrosko
Jennifer.
– No trudno, sam będę musiał was, piękne
panie, odprowadzić.
Impreza w pokoju wspólnym Ravenclawu trwała
w najlepsze. W końcu niecodziennie wygrywa się mecz…
W pewnym momencie w drzwiach pojawili się
Josh i jego dwie towarzyszki. Wszyscy obecni odwrócili swój wzrok w ich stronę
i wręcz zaniemówili z wrażenia. Również stojący obok Arlene Aaron nie mógł
wydobyć z siebie ani słowa.
– Na co się tak patrzycie? – czarodziej
zapytał rozbawiony. – Bawmy się!
Zaraz po wypowiedzianych słowach porwał
Katniss w swoje ramiona i pokazał wszystkim, jak powinien ruszać się prawdziwy
tancerz. Tymczasem Jennifer balowała na parkiecie razem z Leonem.
Świętowanie trwało w najlepsze. Nikt nie
pozwalał sobie nawet na chwilę odpoczynku.
– Odbijany – Leon klepnął w ramię Josha i
przyjacielsko się uśmiechnął.
– Jest twoja – powiedział równie
uśmiechnięty, oddając Katniss w jego ręce i zaraz potem podszedł do jednego ze
stołów, aby zwilżyć suche gardło.
Nie
minęła chwila, kiedy pojawił się przed nim Aaron, z podejrzanie tajemniczym
wyrazem twarzy.
– Muszę z tobą porozmawiać – stwierdził
poważnie.
– Ze mną? O czym?
Chłopak milczał, wpatrując się w jakiś punkt
ponad ramieniem przyjaciela.
– Tylko mi nie mów, że chodzi o…
– Tak, chodzi właśnie o nią. Myślałem, że to
tylko zauroczenie…
– Nie wiem, czy jeszcze pamiętasz, ale
jesteś z Arlene.
– Problem w tym, że od pewnego czasu nam się
nie układa.
– Ona wie?
– Nie mam pojęcia. Może to tylko moje
odczucia…
– Lepiej żeby tak było – przyznał. – Nie
powinienem mieszać się w wasz związek, ale Arlene jest moją kuzynką i nie chcę
widzieć jak płacze z twojego powodu.
– Nie mam zamiaru jej skrzywdzić. Po prostu
nie wiem jak długo będę w stanie ukrywać to, o czym tak naprawdę myślę.
– Pamiętaj, że cię ostrzegałem – powiedział
surowo. – A gdzie ona w ogóle jest?
– Źle się czuła. Wróciła do siebie.
– Nie poszedłeś z nią?
– Chciała być sama. Wyraźnie dała mi to do
zrozumienia…
Aaron wzruszył ramionami i znowu przeniósł
wzrok nad ramię Josha. Nie mógł uwierzyć własnym oczom.
– Coś się stało?
– Jennifer – rzucił tylko.
– Co z nią?
– Wymyka się z Brynnem…
– Są piękne, prawda? – Brynn zapytał z
uśmiechem, spoglądając na połyskujące na niebie gwiazdy.
Musiał przyznać, że zaproszenie Jennifer na
prywatny piknik było najlepszym pomysłem, na jaki kiedykolwiek wpadł. Pomimo
tego, że dziewczyna żartobliwym tonem od razu oznajmiła „mam dość pikników na
jakiś czas”, nie przestawał nalegać i ostatecznie uległa. Cieszył się jak małe
dziecko, ponieważ niecodziennie mógł spędzić wieczór w jej towarzystwie.
Rozmowy z płcią przeciwną nigdy nie należały
do jego mocnych stron, ale powoli starał się przełamywać i właśnie, dlatego
zdecydował, że uczczenie z Jennifer zwycięstwa Ravenclawu będzie dobrym
początkiem.
– Masz rację – rudowłosa przyznała bez
chwili zawahania, a na jej usta również wkradł się delikatny uśmiech.
Była pod wrażeniem. I nie zamierzała
ukrywać, że była też zdziwiona. Brynn stanął na wysokości zadania i dokonał
czegoś, co sprawiało trudność jej przyjaciołom na poprzednim pikniku. Potrafił
rozłożyć koc, przygotował smaczne przekąski, zadbał o orzeźwiające napoje i
przede wszystkim wybrał naprawdę piękne miejsce, w którym wspólnie mogli
podziwiać ciemne niebo ozdobione tysiącami gwiazd. Czy jej zaimponował?
Oczywiście! Nigdy nie pomyślałaby, że Brynn Gorawen to tak naprawdę bardzo
romantyczny chłopak.
– Więc… Za zwycięstwo Ravenclawu – oznajmił
niemalże uroczyście i wzniósł do góry swoją szklankę z sokiem, znacząco
spoglądając w stronę swojej towarzyszki.
– Za zwycięstwo – Jennifer powtórzyła gest
czarodzieja i upiła łyk napoju.
Kiedy patrzyła na spokojną taflę jeziora,
poczuła, że musi wypowiedzieć na głos siedzące w jej głowie pytanie.
– Dlaczego to właśnie mnie zaprosiłeś na
piknik? Przecież w Hogwarcie jest mnóstwo dziewczyn, które z chęcią przystałyby
na twoją propozycję.
Głupiutka Jenn, pomyślał.
– Nie bawiłbym się z nimi tak dobrze jak z
tobą – przyznał bez ogródek i odgarnął z jej czoła zabłąkany rudy kosmyk
włosów.
– Doprawdy?
– Oczywiście.
– Nie uważam się za wyjątkową.
Brynn lekko się uśmiechnął.
– Każdy jest wyjątkowy na swój własny
sposób. A ty zdecydowanie masz zbyt niską samoocenę, Jenn.
Policzki czarownicy oblały się rumieńcem.
Próbował ją poderwać? W końcu niecodziennie
ktoś mówił jej, że jest wyjątkowa i zapraszał ją na dwuosobowe pikniki. Mimo
wszystko ta myśl nie wywołała w niej niepokoju. Brynn był naprawdę przystojny i
inteligentny. W dodatku był dobrym czarodziejem i potrafił posługiwać się
magią, tak jak na to przystało. Ale jeżeli naprawdę chciał czegoś więcej?
Przecież nie wysyłała mu żadnych sygnałów świadczących o tym, że jest nim zainteresowana.
A może jednak… Może zrobiła to nieświadomie, a on przyjął to, jako zielone
światło?
Jennifer pokręciła głową i delikatnie się
uśmiechnęła. To niedorzeczne. Brynn po prostu chciał być miły, to wszystko. Na
pewno.
– Coś nie tak? – zapytał zaniepokojony.
– Nie, wszystko w porządku – ucięła krótko i
uśmiechnęła się do niego. – Robi się późno, nie powinniśmy już wracać?
Chłopak wyglądał na rozczarowanego. Racja,
starał się to ukryć, ale Jennifer nie dała się oszukać. Mimo wszystko przystał
na jej propozycję i powoli zaczął sprzątać wszystkie przekąski i starannie
składać koc.
– Odprowadzę cię – powiedział cicho, jednak
zrobił to takim tonem, że dziewczyna nie była w stanie odmówić.
– Jesteśmy w jednym domu, i tak byś mnie odprowadził
– roześmiała się Jennifer.
– Fakt – Brynn odwzajemnił uśmiech
dziewczyny. – Chciałem być dżentelmenem.
Kiedy byli już u celu, Jennifer podziękowała
mu za miło spędzony czas i delikatnie się uśmiechnęła. W wyrazie twarzy Brynna
dostrzegła coś, czego nie widziała nigdy wcześniej. Nie potrafiła nawet tego
nazwać. Po prostu stała i patrzyła się prosto w jego oczy.
– Ja również dziękuję – powiedział w końcu i
zanim odszedł, musnął swoimi ustami jej lekko rozchylone wargi. – Dobranoc,
panno Aithne…