czwartek, 28 grudnia 2017

Rozdział siódmy. Wyjazd. Pierwsze komplikacje

   Jennifer szeroko otworzyła oczy. Rozejrzała się po pokoju i zatrzymała wzrok na wciąż śpiącej Katniss. Odetchnęła z ulgą.
   To tylko sen, pomyślała.
   Jedno było pewne, dziewczyna tej nocy nie zmrużyła już oka. Nie wiedziała jednak, że nie tylko ona miała ten sen.

   – Nie obraź się, kochana, ale wyglądasz tak, jakbyś całowała się z dementorem – stwierdziła Katniss, spoglądając na zaspaną Jenn.
   – Weź daj spokój. Źle dzisiaj spałam.
   – Koszmar?
   – Gorzej. We śnie całowałam się z Aaronem…
   – I mówisz, że wolałabyś dementora? – zaśmiała się.
   – Zauważ, że z żadnym nie całowałam się na poważnie.
   – Cóż, dementora będzie tu trudno sprowadzić, ale Aarona mogę zawołać.
   – Tylko spróbuj, a powiem Joshowi jak to ostatnio śliniłaś się do tego blondwłosego Puchona z siódmej klasy.
   – Chyba coś ci na wzrok padło. On nie był Puchonem tylko Gryfonem.
   – Nie uważasz, że to niestosowne, skoro twój chłopak również jest Gryfonem?
   – Jeżeli on może flirtować z innymi, to, dlaczego ja nie mogę?
   – Nie pojmuję toku waszego rozumowania – rudowłosa chwyciła się za głowę, niedowierzając słowom przyjaciółki.
   – Skończ tyle myśleć, bo ci żyłka pęknie!
   – Ja, chociaż nie potrzebuję kremów na zmarszczki!
   – Przynajmniej będę dłużej młoda, ha!
   – Ta, na pewno.

   Wielka Sala, jak co dzień, zapełniła się głodnymi uczniami. Większość nadal pochrapywała z głową na stole.
   – Doprawdy, Jenn, mogłabyś wreszcie coś zrobić z tymi twoimi włosami – Katniss spojrzała krytycznym wzrokiem na fryzurę swojej przyjaciółki. – Jak rano na ciebie spojrzałam, to myślałam, że zawału dostanę!
   – Aż tak źle nie wyglądam – odparła rudowłosa, jedząc płatki kukurydziane.
   – Teraz odrobinę lepiej, ale wcześniej myślałam, że widzę moją starą ciotkę Grace.
   – Chyba nie miałam okazji jej poznać.
   – Ciesz się. Ona naprawdę wygląda jak wiedźma.
   – A nie jest nią?
   – Nie. Znaczy tak! Oj, no sama wiesz…
   – No właśnie chyba nie wiem.
   – Och, no nieważne.
   – Skoro tak twierdzisz.
   Nikt z obecnych nawet nie zauważył, kiedy dyrektor pojawił się przy mównicy.
   – Proszę wszystkich o uwagę – odczekał chwilę, aż gwar w sali ucichnie. – Jak zapewne pamiętacie, w ramach współpracy ze Szkołą Magii i Czarodziejstwa Ilvermorny, zorganizowaliśmy międzyszkolną wymianę uczniowską. Za chwilę przedstawię szczęśliwców, ale najpierw powiem, w jaki sposób przebiegała nasza ocena.
   Uczniowie spojrzeli na dyrektora, wyczekując informacji. Od kilku osób można było usłyszeć szepty typu: „To muszę być ja”.
   – Przede wszystkim braliśmy pod uwagę wasze postępy w nauce. Dodatkowo punktowane było pełnienie funkcji prefekta jak i kapitana drużyny. Nie przedłużając, czas ogłosić wyniki. Panna Jennifer Aithne, Ravenclaw.
   Krukoni zaczęli wiwatować na cześć Jenn.
   – Wiedziałam, że to ty pojedziesz – powiedziała Katniss.
   – Nie wiedziałaś.
   – Ale ja tak, gratuluję – szepnął Brynn.
Jennifer uśmiechnęła się w stronę chłopaka.
   – Panna Alexia Concordia, Ravenclaw. Panna Katniss Connors, Ravenclaw. Panna Blair Creve, Slytherin. Pan Aaron Drauffen, Gryffindor. Pan Brynn Gorawen, Ravenclaw. Panna Luna Herbivicus, Slytherin. Pan Leon Olson, Gryffindor. Pan Josh Weber, Gryffindor.
   W Sali słychać było zarówno wiwaty jak i jęki zazdrości. W pewnym momencie Aaron i Brynn spojrzeli na siebie z czymś w rodzaju nienawiści i ostrzeżenia. Zdali sobie sprawę, że będą musieli znosić się nawzajem, przez co najmniej pół roku zanim wrócą do Hogwartu. Żaden z nich nie wyglądał na zadowolonego.
   – Spokój! Mam jeszcze jedno ogłoszenie.
   Uczniowie ponownie ucichli.
   – Chciałbym ogłosić, że odbędzie się bal z okazji wyjazdu. Oznacza to, że w dniu dzisiejszym wszystkie zajęcia są odwołane. Będzie również okazja, aby wybrać się do Hogsmeade, aby zakupić odpowiednie stroje. To wszystko, jesteście wolni.

   Po niecałym kwadransie uczniowie byli już w wiosce.
   – No, więc Ja i Jenn idziemy po sukienki, a wy chłopaki… Róbcie, co chcecie. Tylko nie ważcie mi się nas podglądać, jasne? – Katniss zapytała takim tonem, że nikt nie odważyłby się jej sprzeciwić, nawet Josh.
   – J-jasne – odpowiedzieli nieco zmieszani.
   – Przepraszam, czy mogłabym się wybrać z wami? – spytała nieśmiało Blair.
   – Oczywiście, będzie raźniej – Jenn uśmiechnęła się do dziewczyny.
   – To świetnie – uśmiechnęła się triumfalnie i pociągnęła Jenn i Blair za ręce.
Zaprowadziła je do pobliskiego sklepu z sukienkami. Niestety nie znalazły tam żadnych, które byłyby odpowiednie.
   Zwiedziły prawdopodobnie pięć innych sklepów, ale ciągle nie upatrzyły czegoś dla siebie.
   – To nie ma sensu, żadna sukienka nie jest odpowiednia – użalała się Blair.
   – Chyba po prostu ubiorę jakąś spódniczkę czy coś – Jennifer powiedziała lekko załamana.
   – Ty chyba żartujesz! Na pewno nie pozwolę Ci pójść na bal w spódnicy – powiedziała doniośle Katniss.
   – A widzisz inne rozwiązanie?
   – Tak. Nie byłyśmy jeszcze w jednym sklepie. Został niedawno otwarty, więc o nim zapomniałam – odpowiedziała triumfalnie. – Chodźcie.
Podążyły za Katniss i po kilku minutach znalazły się pod sklepem o nazwie Eldoro Ross.
  Weszły do środka.
  Od razu zauważyły idealne sukienki. Poszły do przebieralni, aby je przymierzyć. Po chwili wyszły i oceniły siebie nawzajem pod względem dopasowania. Jednogłośnie stwierdziły, że zakupy uważają za udane. Zapłaciły i ruszyły w stronę zamku. Po drodze weszły jeszcze do obuwniczego i sklepu z biżuterią. Chwilę później dołączyli do nich chłopcy. Ku zdziwieniu dziewczyn, zobowiązali się ponieść wszystkie torby. Bez względu na ich ciężar czy rozmiar.

   Czarownice siedziały już w dormitorium i przygotowywały się na bal. Oczywiście Katniss zajmowała się fryzurami, a Alexia makijażem. Jennifer musiała zdać się na ich łaskę.
   Powoli dochodziła godzina balu, a dziewczyny wciąż nie były gotowe.
   – Jenn, codziennie wstajesz przed nami i jesteś gotowa w góra dwadzieścia minut, a dzisiaj musisz się tak guzdrać? – pytała Kat.
   – No przepraszam. Znalazłam tę kopertówkę!
   – Wreszcie... Już jesteśmy spóźnione!
   – Dziewczyny, ja się zabiję przez tę sukienkę – narzekała Alexia w drodze na Wielką Salę.
   – To, po co kupowałaś taką długą? – pytała rozdrażniona szatynka.
   – Bo mi się spodobała. Proste.
   Po chwili doszły już pod drzwi, gdzie czekały na nie Arlene i Blair.
   – No to wchodzimy – powiedziała już spokojna Katniss i popchnęła drzwi. To, co zobaczyły przeszło ich wszelkie oczekiwania.

   Sala była zapełniona po brzegi, a na parkiecie tańczyły pojedyncze pary. Na stole natomiast znajdowały się same smakowitości. Przepiórcze jaja w pierzynkach, karmelizowane jabłka, ananasowy poncz w kryształowych misach, a jako danie główne – pieczone prosię.
Josh, Aaron i Brynn byli ubrani w eleganckie, ale jednocześnie wygodne stroje. Stojąc przy wielkim zastawionym stole, raczyli się ponczem.
   Gdy uczniowie i nauczyciele już się bawili, na salę wparowały spóźnione Jennifer i Katniss. Za nimi stały Arlene, Blair i Alexia. Muzyka ucichła. Każdy skierował wzrok w ich stronę. Nie było, co się dziwić. Wystylizowane włosy i obłędne suknie sprawiały, że wyglądały bajecznie.
   – Co z tą muzyką?! – Josh krzyknął nagląco i podszedł do swojej dziewczyny. – Ma chérie – powiedział zalotnie, ujmując jej dłoń i prowadząc ją na parkiet.
   Czarownica od razu zaczerwieniła się aż po korzonki włosów. Wciąż nie potrafiła przyzwyczaić się do tego, że jej chłopak lubił wyróżniać się z otoczenia.
   Tymczasem Jennifer spojrzała na Brynna, który zmierzał w jej kierunku.
   – Można prosić? – zapytał nieśmiało.
   Był zupełnym przeciwieństwem Josha Webera.
   – Naturalnie – odpowiedziała z uśmiechem i podała mu swoją dłoń.
   Pary zaczęły tańczyć w takt granej muzyki. W pewnym momencie Josh wyciągnął swoją dziewczynę na środek parkietu i, chwytając ją w talii, uniósł ją nad siebie. Obrócił się kilkukrotnie, aż zawirowało jej w głowie.
   – Postaw mnie na ziemię – nalegała.
   – Chciałem, żebyś poczuła się jak królowa balu! – powiedział, spełniając jej polecenie.
   Katniss mocno go objęła i zapytała:
   – Ile już wypiłeś?
   – Troszeczkę – przyznał się, a ona spojrzała na niego ostrzegawczo.
   – Żebyś tylko tego nie żałował…
   W tym samym czasie oparty o jedną z kolumn Drauffen przyglądał się Brynnowi i Jennifer. Targały nim różne emocje: złość, rozczarowanie, niechęć… Ale najgorszą z nich zdecydowanie była zazdrość. 
   – Ładnie razem wyglądają, prawda? – usłyszał za plecami czyjś głos i zdenerwował się jeszcze bardziej.
   – Wyglądaliby lepiej osobno – rzucił złośliwie, dopiero po chwili orientując się, że stała za nim Arlene.
   – Ktoś tu jest zazdrosny – stwierdziła.
   – Mogę to wytłumaczyć.
   – Mam dość twoich tłumaczeń – wycedziła przez zęby. – Chciałam dzisiaj razem ze wszystkimi uczcić wasz wyjazd, ale widzę, że wolisz towarzystwo kogoś innego… Nawet trochę mi cię szkoda, bo Jennifer w ogóle nie zwraca na ciebie uwagi.
   – Arlene…
   – Daruj sobie – przerwała mu. – Wracam do pokoju, a ty zastanów się, czego tak naprawdę chcesz.
Czarodziej spojrzał na swoją dziewczynę. Czego tak naprawdę chce? Przede wszystkim znaleźć odpowiedź na to pytanie.

   Krótko przed północą sala kipiała życiem. Tylko Aaron siedział przy jednym ze stolików i z naburmuszoną miną popijał ukradkiem ognistą whisky.
Tymczasem Jennifer i Brynn po raz kolejny zawładnęli parkietem.
   – Nie mogę doczekać się wyjazdu – zagadnął Gorawen.
   – Ja podobnie – odpowiedziała rudowłosa.
   Cieszył się, że podzielała jego zdanie. W końcu teraz oficjalnie byli parą i mogli wspólnie spędzić swoje pierwsze „wakacje”.

   Weber cały czas zerkał na Aarona, który bezustannie wpatrywał się w Jennifer. Postanowił mu pomóc i trochę rozluźnić atmosferę. Wziął do ręki ciastko z kremem i wycelował nim w Brynna.
   – Uwaga, leci! – krzyknął i zbombardował swoją ofiarę.
   Gorawen dostał w twarz. Muzyka ucichła, a na Sali rozpętało się istne piekło. Wszyscy rzucali w siebie jedzeniem. Ktoś nawet wylał poncz, przez co parkiet przypominał teraz lodowisko. Uczniowie wywracali się, wstawali, rzucali czymś, co mieli pod ręką, i znowu upadali.
   Josh śmiał się do rozpuku, a Katniss cały czas upominała go, żeby przestał. Nadaremnie.
   – Długo zamierzasz się tak wygłupiać?
   – Pomagam przyjacielowi – zerknął na Aarona, a ten szeroko się do niego uśmiechnął.
   Przyjął to, jako wyraz podzięki.
   Niedługo później bitwa trochę się uspokoiła, a Drauffen wymknął się na korytarz. Postanowił wrócić do siebie i zacząć się pakować. Jego dziewczyna uciekła z balu, a on nie czuł się zbyt dobrze w całej tej otoczce.

   Kiedy układał ostatnie rzeczy w swojej torbie podróżnej, zobaczył, że ktoś wchodzi do pokoju.
   – Przyszłam się pożegnać – Arlene powiedziała to tak cicho, że ledwie mógł ją usłyszeć.
   Otworzył szeroko oczy, nie dowierzając.
   – Pożegnać?
   – Pożegnanie brzmi lepiej niż zerwanie, prawda?
   Aaron nie mógł zrozumieć ani jednego jej słowa, choć wcale nie mówiła do niego w obcym języku, którego by nie znał. Nie wiedział, dlaczego chce posunąć się do takiego kroku. Przecież wszystko było w porządku, prawda?
   Prawda?
   – Arlene, dlaczego…?
   Czarodziej niespiesznym krokiem podszedł do swojej dziewczyny. Jeszcze przez kilka chwil mógł tak o niej myśleć.
   Jego. Tylko jego.
   – Widziałam, jak na nią patrzysz – szepnęła, wymuszając uśmiech na swoich bladych ustach. – Nie oszukuj się.
   Chłopak ujął jej dłonie i spojrzał głęboko w jasnozielone oczy, które zawsze przyciągały jego uwagę.
   – Arlene…
   – Nie – zaprzeczyła cicho, a jednak stanowczo. – Chcę z tym skończyć.
   Dlaczego ta dziewczyna miała w sobie tak mało pewności siebie? Nigdy nie potrafił tego zrozumieć. Przecież dobrze wiedziała, że… No tak. Nigdy nie powiedział, że ją kocha. Nawet nie był pewien czy zamierza. Więc… czym był jego związek? Zwykłą luźną relacją? Pragnieniem bliskości?
   Uważał Arlene za naprawdę niesamowitą dziewczynę, ale…nie kochał jej. Właśnie. I był pewien, że ona też nie darzyła go tym pięknym, ale jednocześnie zdradliwym uczuciem. Więc, po co odstawiali tę szopkę? To kolejna rzecz, której nie mógł zrozumieć.
   – Jesteś tego pewna?
   Uwolniła swoje dłonie.
   – Tak. Długo nad tym myślałam – przyznała. – Jeżeli wolisz kogoś innego, nie zrobię nic, żeby cię zatrzymać.
   – Ale…
   – Nie protestuj. Nie znamy się od dziś – westchnęła. – Nie mam zamiaru zrywać z tobą kontaktu. Dalej chcę się z tobą przyjaźnić. Tak jak wtedy, zanim zostaliśmy parą. Co ty na to?
   Nie był, co do tego przekonany. Miał stracić dziewczynę i zwrócić uwagę Jennifer? W jaki sposób? Ona miała teraz zupełnie inne zainteresowania.
   Nie. Nie chciał tak tego rozwiązywać. Nie chciał, żeby Arlene przez niego cierpiała. Był w stanie przyznać, że naprawdę ją kochał, ale…na swój własny pokręcony sposób. Chciał dla niej jak najlepiej i zależało mu na jej szczęściu. W dodatku była kuzynką Josha. Chyba jedyną, którą tak naprawdę lubił i tolerował.
   – Nie mogę – oznajmił w końcu.
   Arlene delikatnie się uśmiechnęła i z rozbawieniem pokręciła głową. Zaraz potem wspięła się na palce i skradła mu szybkiego całusa.
   – Będziesz musiał.
   Po tych słowach, nie mówiąc już nic więcej, odwróciła się w stronę drzwi i po chwili za nimi zniknęła.

   W ciemnej sali słychać było tylko kroki. Ktoś przechadzał się z jednego kąta w drugi.
   – Chcesz nam coś powiedzieć?
   – Owszem. Mam już dość okłamywania moich przyjaciół!
   – Dobrze wiesz, że nikt nie może się o tobie dowiedzieć.
   – Nic mnie to nie obchodzi! Chcę skończyć z życiem w kłamstwie!
   – Nie unoś się tak. Znasz zasady.
   – Znam. I dlatego mam tego dość! Nie chcę mieć z wami nic wspólnego! – tajemnicza postać opuściła pomieszczenie, trzaskając drzwiami.
   Ktoś spojrzał po reszcie zebranych, próbując dostrzec ich twarze.
   – Czyli nie mamy wyboru. Ona musi zginąć.
   – Ja ją załatwię.
   – Świetnie. Kruki nie znoszą zdrajców.

   – Zastanawiam się, czy coś jeszcze mam ze sobą wziąć – mówiła Katniss, stojąc nad swoim otwartym kufrem.
   – Może by tak rozum? – powiedziała Alexia – Kto normalny pakuje się godzinę przed wyjazdem?
   – Ja się tylko upewniam, czy wszystko spakowałam, a nie tak jak ty, co chwilę się pytałaś czy masz wziąć to, a nie tamto.
   – Dziewczyny, skończcie się kłócić – rudowłosa spojrzała na swoje współlokatorki.
   – Nie wtrącaj się!
Nim się obejrzała, dostała poduszkami w twarz od Katniss i Alexii.
   – Pożałujecie tego.
Zanim się spostrzegły, całe dormitorium było przyozdobione w pierze.
   – Dziewczyny, zaraz się spóźni… Co, na Merlina, się tu stało? – w drzwiach pojawił się Josh, jednak widok żeńskiego dormitorium wprawił go w osłupienie. – Zdajecie sobie sprawę, że za dziesięć minut mamy być już na statku?
   – Josh możesz nam pomóc z kuframi? – szatynka spojrzała zalotnie na chłopaka.
   – Ze wszystkimi?
   – Jesteś kochany – cmoknęła go w policzek.
   – Ale przecież się nie… a z resztą. Idźcie przodem… – spojrzał na stojące obok drzwi kufry. – …dogonię was za moment.
  
   Podróż trwała w najlepsze. Josh i Katniss przechadzali się po statku, Aaron i Leon oddali się rozmowie na niedający im spokoju temat, a Alexia i Blair pomagały Lunie złagodzić objawy choroby morskiej. Tymczasem Jennifer stała oparta o poręcz i wpatrywała się w zburzoną wodę.
   – Widzę, że troszkę się nudzisz – usłyszała za plecami. Kiedy odwróciła nieco głowę, zobaczyła uśmiechniętego Brynna, który zaraz potem objął ją w talii i oparł podbródek na jej prawym ramieniu.
   – Nie za blisko? – zapytała.
   – Skąd. Wszyscy wiedzą, że jesteśmy parą, więc jakikolwiek dystans nie ma najmniejszego sensu. Mogę cię przytulać, całować i… – przerwał na chwilę. – Oczywiście, jeżeli nie masz nic przeciwko – dodał zaraz potem.
   Jennifer tylko się uśmiechnęła. Zupełnie jakby to, co robił, było jej całkowicie obojętne.
   Niestety siedzący nieopodal Aaron miał nieco inne odczucia. Choć pozornie skupiał się na rozmowie z Leonem, cały czas zerkał w stronę rudowłosej. Kiedy zobaczył, że Gorawen zaczyna się do niej przytulać, mimowolnie zacisnął pięści.
   – Drauffen, daj spokój – blondyn próbował przemówić mu do rozsądku, co wcale nie było łatwym zadaniem. – Zapomnij o niej.
   – Czy wy wszyscy jesteście ślepi? Doskonale widać, że Jenn zmusza się do tego związku.
   – Skąd ta pewność?
   – Nawet na niego nie spojrzała. Jest zupełnie niewzruszona wszystkim, co powie lub zrobi. Tak nie zachowuje się zakochana dziewczyna.
   – Znalazł się specjalista…
   – Specjalista, od czego? – odezwał się Josh, który przed chwilą skończył obchód całego statku i postanowił wrócić do przyjaciół.
   Leon wskazał kciukiem na Jennifer.
   – Chyba czegoś nie rozumiem – powiedziała Katniss.
   – Nie musisz. – Weber skrzyżował ręce na piersi i poprosił Aarona o rozmowę na osobności.
   Kiedy odeszli nieco na bok, Drauffen popatrzył na niego wyczekująco.
   – Co chcesz mi powiedzieć?
   Czarodziej wywrócił oczami i chwycił się za głowę. Wciąż odczuwał skutki wczorajszego imprezowania.
   – Jak długo zamierzasz do niej wzdychać? – zapytał, prawie z irytacją. – Jest teraz z innym, a ty masz Arlene.
   No tak… Josh wciąż nie miał pojęcia, że jego kuzynka skończyła wszystko krótko przed ich wyjazdem na wymianę. Aaron wolał trzymać go w nieświadomości najdłużej jak tylko się da. Nie wiedział, jak powiedzieć mu o tym, że on i Arlene nie są już razem i przede wszystkim bał się jego reakcji.
   – Masz rację – przyznał.
   – Oczywiście, że mam rację!
   Aaron lekko się roześmiał.
   – Swoją drogą… Odpisałeś jej?
   – Komu?
   – „Twojej F.” – zacytował z teatralnym wydźwiękiem.
   – Tak, napisałem jej, że spotkamy się w USA.
   – Tylko tyle?
   – Nigdy nie byłem dobry w pisaniu listów.
   – Dowiedziałem się, że Louis, Lucas i Dylan pojawią się na wymianie. – Josh kompletnie zmienił temat.
   – Mam nadzieję, że Bianca też się dostała. Nie chcę cały czas mieć Lucasa na karku…
   Po tych słowach Aaron odwrócił się z powrotem w stronę Jennifer. Ona i Brynn stali obok siebie. Przynajmniej przestał ją przytulać…
   – Drauffen, zaraz wymierzę ci kopa w tyłek. – usłyszał po chwili i napotkał wzrok Josha.
   – Ok, ok. Już nie będę na nią patrzeć. Wracajmy lepiej do Leona i Kat, bo zaczną się martwić, że wypadliśmy za burtę.
   Czarodzieje powoli podeszli do przyjaciół. Josh niemal od razu zauważył lukrowane pączki na talerzu, który trzymała jego dziewczyna.
   – Skusisz się? – zagadnęła z niewinnym uśmiechem.
Weber natychmiast zrobił się zielony i podbiegł do barierki, a następnie wyrzucił z siebie całą zawartość żołądka.
  – Teraz wiesz, że przesadzanie z imprezowaniem nie przynosi nic dobrego – powiedziała rozbawiona Katniss i zaczęła zajadać się jednym z pączków.
  
   Późnym wieczorem, kiedy wszyscy powoli kładli się do snu, Jennifer stała na pokładzie i patrzyła na wzburzoną wodę.
   – Można przeszkodzić? – ktoś zapytał stosunkowo cicho.
   Rudowłosa spojrzała na stojącego za nią Aarona i delikatnie się uśmiechnęła.
   – Nie mam nic przeciwko.
   Chłopak podszedł bliżej i oparł się o barierkę.
   – Nie możesz spać? – zapytał.
   Pokręciła głową.
   – To chyba te emocje. Cieszę się, że znowu zobaczę się z Dylanem. Dodatkowo mogę nauczyć się tam czegoś ciekawego i poznać nowych ludzi.
   – No i to jak pierwsze wakacje z twoim chłopakiem, nie uważasz? – dodał z przekąsem.
   Na szczęście nie wyczuła w jego wypowiedzi nic podejrzanego.
   – Przestań. – trąciła go łokciem w bok i na chwilę zamilkła. – Nie patrzyłam na to w ten sposób. Ale nawet, jeśli, nie jestem tym jakoś szczególnie podekscytowana …
   Drauffen się uśmiechnął. Te słowa były muzyką dla jego uszu.
   – Co ty właściwie do niego czujesz? – zaryzykował. – To nie wygląda na wielką miłość.
   Jennifer spojrzała na niego obojętnie. Nie spodziewała się tego pytania, ale nie wywołało w niej żadnych emocji. Ze względu na późną porę i mętlik w głowie nie zastanawiała się już nad tym, co mówi i było jej wszystko jedno.
   – Po prostu dobrze się ze sobą czujemy – stwierdziła. – Jest całkiem romantycznie, Brynn się stara i w ogóle…
   Brakowało jej słów i stosownych argumentów. Westchnęła. Przecież ten związek to coś poważnego, prawda?, pytała samą siebie. Więc dlaczego nie umiała odpowiedzieć na proste pytanie?
   – Powinnaś go zostawić – stwierdził z pewnością w głosie.
   Serce waliło mu jak oszalałe. Zebrał w sobie całą energię, żeby wypowiedzieć to trzywyrazowe zdanie. Nie wiedział, jaka będzie jej reakcja, więc przygotowywał się na najgorsze. Jednak ona spojrzała na niego łagodnie.
   – A co, masz dla mnie kogoś lepszego?
Dużo lepszego, pomyślał i jednocześnie odetchnął z ulgą, bo nie wyrzuciła go za burtę.
   – Może tak, może nie… – odpowiedział zagadkowo, wywołując na jej twarzy delikatny uśmiech.
   – Pójdę już do siebie – oznajmiła i poklepała go po ramieniu. – Nie siedź tu za długo, bo w końcu się przeziębisz.
   Odprowadził ją wzrokiem i znowu spojrzał na wzburzoną wodę. Chciał, żeby spędzone z nią chwile trwały wieczność, ale na drodze do jego szczęścia stała upierdliwa przeszkoda – Brynn Gorawen. Gdyby tylko mógł, przerobiłby go na…
   – Widzę, że nieźle się bawisz, podrywając moją dziewczynę. – usłyszał na plecami i od razu rozpoznał właściciela głosu.
   Westchnął. Nie miał ochoty się kłócić. Co najwyżej skręcić mu kark, ale to już inna historia.
   – Czego chcesz?
   – Zostaw ją w spokoju – ostrzegł go. – Jeżeli tego nie zrobisz…
   – Co, pobijesz mnie? – machnął ręką.
   Brynn cicho się roześmiał.
   – Skoro tego chcesz – powiedział, bardziej do siebie. Zaraz potem uderzył go z pięści w policzek. – Twoja odpowiedź? – zapytał, oblizując wargi.
   Nie musiał długo czekać. Po chwili leżał na deskach pokładu i trzymał się za oko. Aaron pochylił się nad nim, zachowując bezpieczną odległość. Właśnie wtedy pojawił się Josh, który skarcił wzrokiem swojego przyjaciela.
   – Zachowujecie się jak dzieci – stwierdził i pokręcił głową.
   – Skąd się tu znalazłeś?
   – Zobaczyłem jak Brynn wymyka się ze swojego pokoju. Wiedziałem, że to nie wróży nic dobrego, skoro ty również byłeś nieobecny.
   – Wałęsałeś się po statku?
   – Byłem u Katniss – wytłumaczył i skrzyżował ręce na piersi. – Dobra, koniec tych pogaduszek. Wracaj pod pokład, bo zaraz wpadniesz po uszy, a ja nie mam zamiaru wyciągać się z żadnego bagna.
   – Dobrze, już dobrze. – dał za wygraną. – A co z nim? – wskazał na wijącego się z bólu Brynna.
   Josh spojrzał na poszkodowanego. Sam nie był geniuszem, ale jego przyjaciel znacznie częściej pokazywał, że lekkomyślność to jego drugie imię.
   – Poradzi sobie – podsumował. – A ty lepiej martw się o własny tyłek.
Lydia Land of Grafic